Bydgoska Obracanka. Zimowanie barek
Sezon żeglugowy w Polsce trwa z reguły od kwietnia do listopada, chociaż zawsze jego długość zależy od mrozów, które mogą nadejść późno. Zdarzało się czasami, że barki pływały jaszcze w grudniu. W latach 80-siątych XX wieku, gdy było jeszcze kilkanaście barek holowanych w Bydgoszczy ich dowódcy mieli ulubione zimowiska.

Wszyscy szyprowie nazywali to miejsce, poniżej mostu bernardyńskiego „obracanką”. W czasach, kiedy jeszcze funkcjonował stary Kanał Bydgoski i śluza trapezowa - w latach 1874 do 1913 - właśnie tam obracano wszystkie barki, które następnie przeciągane były tyłem w górę Brdy i wprowadzane do śluzy, żeby mogły przodem wpłynąć na Kanał./

W tamtych czasach śluza Miejska miała kształt trapezu i zarówno jej dolne jak i górne wrota skierowane były w dół rzeki. Każda barka wprowadzana do śluzy tyłem, od dolnego stanowiska, wypływała przodem powyżej śluzy, dokładnie na wprost wjazdu do starego kanału. Podobnie było, gdy barka płynąca z Kanału Bydgoskiego, wpływała przodem do śluzy. Po prześluzowaniu, wypływała tyłem na Brdę. Nie było jeszcze wtedy szerokiego rozlewiska, które obecnie znajduje się koło opery i najbliższym miejscem, w którym można było barkę obrócić był właśnie odcinek rzeki poniżej mostu Bernardyńskiego.

Po pewnym czasie dowiedziałem się, że to miejsce na rzece było jednym z ulubionych zimowisk szyprów barek holowanych, którzy lubili być z dala od oczu i uszu pracowników biura Żeglugi. Ja również miałem tu spędzić jedną zimę, mogłem, więc osobiście przekonać się o zaletach takiego zimowania. Na żadnej z barek holowanych nie było krótkofalówki, jedyny nasz kontakt z biurem polegał na osobistym stawieniu się tam raz w tygodniu i zameldowaniu, że wszystko w porządku. Do nas nikt z biura się nie fatygował, a jeżeli nasza barka była potrzebna, przypływał po nas holownik. Inne takie miejsce znajdowało się kawałek dalej, przy tym samym prawym brzegu rzeki, na Babiej Wsi w pobliżu placu, na którym stoi obecnie Hala Sportowo Widowiskowa Łuczniczka. Zimując w takim odosobnionym miejscu, szyprowie nie musieli się krępować, ani obawiać, że relacje z ich zachowania dotrą do biura. Urządzali sobie imprezy zapraszając różnych znajomych, a nawet nieznajome kobiety. Józef, mój szyper, również jak to mówią „za kołnierz nie wylewał”, podczas zimowiska, bo warunki były sprzyjające, dużo wolnego czasu i towarzystwo tuż za burtą. W czasie zimowania barki stały po trzy, jedna obok drugiej. Barka stojąca najbliżej brzegu, przycumowana była do dalb, znajdujących się w wodzie, pomiędzy nią, a lądem zawsze znajdował się pas wody. Można się było na nią dostać tylko po trapie. Ograniczało to obcym osobom możliwość wejścia na barkę i zwiększało poczucie bezpieczeństwa. Mój szyper mieszkał na barce całą zimę, tylko w Wigilię jeździł do teściów, za to w okresie ferii mieszkała razem z nim żona i dwójka dzieci

Drugą zimę podczas mojego okresu pływania na barce holowanej, spędziłem jednakże nie tam, tylko w porcie bydgoskim, czyli pod okiem dyrekcji.

Trzeba było zachowywać się grzecznie, bez ekscesów i pijaństwa. Latem mieliśmy spore pensje, bo podczas rejsu każdy z nas dostawał dość dużą stawkę za 12 godzin pracy i mniejszą, za 6 godzin tak zwanego dozoru w nocy. Na postoju, np. przed załadunkiem mieliśmy płacone tylko za 8 godzin pracy i 8 godzin dozoru. Zimą natomiast, płacili tylko za dozór maksymalnie jednej osobie na barce, a czasem jednej osobie na trzech barkach. Często zdarzało się tak właśnie w porcie, który teoretycznie był terenem zamkniętym dla osób nie związanych z Żeglugą. Zazwyczaj wraz z nastaniem mrozów, wszystkie śluzy na kanałach zamykano. Stojąca woda, zamarza bardzo szybko i otwieranie wrót śluzy nawet przy cienkim lodzie może spowodować ich uszkodzenie. Tylko sama rzeka Brda bardzo rzadko jest skuta lodem, ponieważ często, zmieniany jest w niej poziom wody. Sporadycznie zdarzała nam się zimą jakaś praca w obrębie Bydgoszczy, czasami barka pełniła rolę magazynu, generalnie jednak w zimie wybieraliśmy wszystkie urlopy i staraliśmy się znaleźć jakąś dorywczą pracę.
Fragment mojej książki:
3 komentarze:
Potwierdzam,tak było !
Pozdrowienia z pokładu najstarzej bydgoskiej barki ELLA.
Fajne wspomnienia
to mój tata tez pamięta te barki późnięj pływał Bizonem nr 15 :)pozdrawiam serdecznie
Prześlij komentarz