piątek, 31 października 2014

Pływanie po Wiśle nigdy nie było łatwe

Obecnie wożenie towarów tą drogą nie jest możliwe. Małe jednostki turystyczne owszem, mogą Wisłą pływać, chociaż i one przy średnim stanie wody mogą mieć problemy. Dla barki z  ładunkiem o zanurzeniu 1,5 – 2 m nie ma takiej możliwości. Głównie z powodu braku wielu znaków nawigacyjnych, ale także dlatego, że wiele ostróg na rzece jest rozmytych, a przez 20 lat nikt ich nie naprawiał. W latach 80-siątych ubiegłego wieku barki po Wiśle jeszcze pływały i na jednej z nich odbywałem praktykę.




Było to pierwsze moje spotkanie z Wisłą, byłem zaskoczony i zachwycony potęgą i ogromem tej wielkiej rzeki. Wisła, którą wcześniej oglądałem tylko z mostu lub z brzegu z poziomu wody wyglądała zupełnie inaczej. Wydawało się że nurt wody płynie całą szerokością koryta, między lewym brzegiem gdzie znajdował się wyjazd ze śluzy w Brdyujściu i nad którym wznosił się fordoński elewator, a prawym pomniejszonym przez odległość i zarośniętym drzewami.  Płynąc z prądem, przemieszczaliśmy się szybko i wkrótce minęliśmy Fordon widoczny na wysokim brzegu po naszej lewej stronie i przepłynęliśmy pod mostem. Między Fordonem, a Gdańskiem przepływaliśmy pod siedmioma mostami oraz mijaliśmy dwie przeprawy promowe. Każdy z tych mostów jest inny od pozostałych i o każdym słyszeliśmy różne opowieści. Wszystkie mosty powstawały w różnych okresach i budowane były przez różne firmy z różnych krajów.





 Pomimo, że rzeka jest szeroka (do 1 kilometra) i pozornie głęboka, żegluga odbywała się po torze wyznaczonym przez nurt, który wije się od brzegu do brzegu i jest oznaczony specjalnymi znakami nawigacyjnymi poustawianymi na brzegach. Niełatwo było je wypatrzyć wśród zarośli, szukając ich na przeciwległym brzegu. Trzeba było płynąć ukośnie do linii brzegowych rzeki, kierując się prosto na wypatrzony przez lornetkę znak dojścia nurtu do brzegu, mając dokładnie za rufą znak odejścia, stojący na przeciwnym brzegu. 



Następnie płynąc blisko brzegu, przy samych główkach, należało szukać na tym brzegu znaku odejścia. Po dopłynięciu do niego obrócić dziób barki i skierować go na następny znak dojścia na przeciwnym brzegu, płynąc znowu ukośnie do osi rzeki. Często zdarzało się, że obydwa znaki: dojścia i odejścia stały koło siebie, co trochę upraszczało sprawę. Poza tym wyznaczonym torem można łatwo wejść na mieliznę i stracić mnóstwo czasu i paliwa próbując z niej spłynąć.




Środek rzeki jest zdradliwy, często tworzą się na nim ławice piasku, niektóre z nich wystają nad wodę, a inne nie. Sterując jednostką pływającą trzeba umieć odczytywać z powierzchni płynącej wody układ dna i głębokość wody w danym miejscu. Drobne zmarszczki lustra wody wskazują na to, że nurt natrafił na płytsze miejsce. Innego rodzaju fałdka na wodzie oznacza ostre zakończenie płycizny i głębię. Znaki na brzegach orientacyjnie wskazwały tor żeglugowy. Nie można jednak było na nich tak do końca polegać, ponieważ od postawienia znaku, do czasu, kiedy przepływała tamtędy barka mogły zajść minimalne zmiany w trasie nurtu rzeki. Każde zboczenie z toru wytyczonego przez nurt, nawet o kilka metrów mogło zakończyć się władowaniem barki w piach. Dlatego też, każdy sterujący jednostką płynącą po Wiśle wodniak, musi posiadać intuicję i umiejętność czytania znaków na powierzchni wody. Przychodzi ona wraz z praktyką nabytą w długoletnim pływaniu. Nie wszystkie zmarszczki na wodzie oznaczają podwodną przeszkodę, może je wywoływać także wiatr.





Jeszcze bardziej niebezpieczne niż piaskowe ławice na środku rzeki, są główki – kamienne zakończenia faszynowo - kamiennych ostróg regulujących bieg rzeki. Ostrogi takie zbudowane są na obydwu brzegach, co kilkadziesiąt metrów, prostopadle do linii brzegowej. Każda ma około 20 m długości i zbudowana jest przeważnie z faszyny, umocnionej z wierzchu warstwą dużych kamieni. Główną funkcją tych ostróg jest zapobieganie rozmywania brzegów przez nurt rzeki, między ostrogami woda jest prawie stojąca i osadza się tam niesiony przez rzekę piasek. Przyczyniają się one do  przesuwania linii brzegu w kierunku środka rzeki. Za pomocą ostróg również prostuje się rzekę, ponieważ są one znacznie dłuższe niż gdzie indziej, właśnie na zakolach rzeki, po zewnętrznej stronie zakrętów, przesuwając w ten sposób cały zakręt w kierunku środka. O ile zboczenie z kursu na środku rzeki, grozi wjechaniem na piach to zbyt bliskie podpłynięcie do kamiennych główek, grozi przebiciem dna. Płynąc pustą barką nie trzeba było zbyt blisko podpływać do główek, ponieważ ma ona małe zanurzenie. Pełną barką trzeba było płynąć przy samych główkach, ponieważ właśnie przy nich jest najgłębsze miejsce pomiędzy brzegiem, a płytkim środkiem rzeki.Dowiedziałem się, że przed wojną, gdy funkcjonował Lloyd Bydgoski – firma, z której wywodzi się Żegluga Bydgoska, żegluga na Wiśle odbywała się również nocą. W celu uwidocznienia kapitanom statków nabrzeżnych znaków nawigacyjnych, w każdą noc wzdłuż obu brzegów Wisły zapalano specjalne latarnie. Za oświetlenie każdego odcinka brzegu odpowiedzialny był nadzorca, który otrzymywał za to wynagrodzenie.
 Jako pierwsze z miast na naszej trasie oglądaliśmy doskonale widoczne, rozłożone na wysokim prawym brzegu Wisły Chełmno. Z rzeki widzieliśmy całe mnóstwo wież średniowiecznych kościołów i klasztorów oraz tarasowo rozłożone bloki mieszkalne. Ze szczególnym wzruszeniem rozpoznałem poniżej Chełmna na lewym brzegu wieżę zamku krzyżackiego w Świeciu, położonego w widłach Wisły i Wdy. Cale dzieciństwo do 18 roku życia, mieszkałem w Świeciu, tam uczęszczałem do szkoły podstawowej i ogólniaka. Nic, więc dziwnego, że byłem bardzo przejęty, gdy mijaliśmy ujście Wdy. Samego Świecia nie było wprawdzie widać, jednakże widok zamku przywołał w pamięci liczne wspomnienia. Za Świeciem Wisła płynie przy lewej krawędzi pradoliny i prawie przy samym brzegu wznoszą się wysokie na kilkadziesiąt metrów skarpy porośnięte chaszczami i urozmaicone żółtymi prostopadłymi ścianami urwisk. Gdy mieszkałem w Świeciu, często się tu włóczyłem z kolegami, czasami nawet w czasie wagarów, nazywaliśmy te urwiska Diabelcami. Wysoko na szczycie urwiska, częściowo widoczny z rzeki znajduje się świecki szpital miejski i przebiega szosa do Gdańska.


 

W okolicach Grudziądza rzeka podchodzi do prawego brzegu pradoliny Wisły, z którego przerzucono stalowy most. Przypatrując się dokładnie prawemu, wysokiemu brzegowi, można dostrzec, prześwitujące między drzewami fragmenty umocnień grudziądzkiej Cytadeli. Poniżej mostu doskonale widoczne są budynki grudziądzkiej starówki, których czerwone, ceglane mury wzmocnione charakterystycznymi przyporami, schodzą prawie do poziomu rzeki. Za Grudziądzem rzeka rozlewa się szerzej i jest na niej takie miejsce, z którego widać równocześnie piękną starówkę Grudziądza na prawym brzegu i miasto Nowe na lewym brzegu, chociaż żeby przejechać z jednego miasta do drugiego trzeba pokonać kilkanaście kilometrów szosą. Podczas tego rejsu po raz pierwszy oglądałem z Wisły zamek w Gniewie, o którym wcześniej nawet nie słyszałem, jest on malowniczo położony na wysokim lewym brzegu Wisły i mógłby być wielką atrakcją turystyczną. Bardzo oryginalnie wyglądają z rzeki mosty w Tczewie. Jeden  z nich wyposażony jest  w charakterystyczne wieżyczki.
 Woda w rzece była brudna, dlatego podczas rejsu po Wiśle, pomimo że był lipiec i temperatury wysokie nie mieliśmy ochoty na kąpiel. Przez cały środek rzeki ciągnęły się usypane ze żwiru wydmy poprzecinane głębiami. Sternik, który miał już długi staż pracy w żegludze i pływał po niejednej rzece opowiadał nam, że takie płycizny możemy obserwować tylko na Wiśle. Jest to jedyna wielka rzeka w Europie, która nie została w całości uregulowana. W swoim środkowym biegu płynie całkiem dziko, tak jak przed wiekami i nie ma tam żadnych budowli regulacyjnych. Tylko od Torunia do ujścia do morza brzegi są umocnione ostrogami i zabezpieczone wałami przeciwpowodziowymi.



Fragment mojej książki:

https://ksiegarnia.bibliotekarium.pl/pozostale/507-barkami-po-polsce-i-europie-wspomnienia-bydgoskiego-barkarza.html

3 komentarze:

wintow pisze...

Dziękuje za ciekawy wpis i interesujące zdjęcia.

Hania pisze...

Tak ładnie pisze Pan o rejsie po Wiśle, a w tytule bloga jest mowa o jednej rzece, sądząc po zdjęciu, Brdzie. Pana miasto leży nad dwiema rzekami :)
Warto to uwzględnić, bo to rzadki atut.
Pozdrawiam z Fordonu

rodiki pisze...

Czasem też mam możliwość popływać na wiśle jednak zawsze wypożyczałam sprzęt. Jednak planuję w końcu zakup swojego, przydałoby się mieć na pewno kamizelkę pneumatyczną https://gosup.pl/kamizelki-pneumatyczne-11 , bo to bardzo dobre zabezpieczenie