czwartek, 29 lutego 2024

Kronika Wojciecha Łochowskiego

 

 

Bydgoska rzeka, czym była dla Bydgoszczan? Znaczenie rzeki Brdy dla miasta wyraźnie podkreśla w swojej kronice Wojciech Łochowski, bydgoski rajca i burmistrz z pierwszej połowy XVII wieku. Był także kupcem i właścicielem spichrza i kilku kamienic, których jego rodzina dorobiła się handlu dzięki na spławie zboża tą rzeką. Zapewne więc wiedział o czym pisał.

„Rzeka, przy której miasto założone nazywa się w polskim języku Brdą, mała wprawdzie w swym korycie, ale w pożytku wielka, półtory mili od Bydgoszczy w Wisłę wpadająca. Bierze swój początek z jezior kaszubskich  i ma to do siebie, że w największą zimę nie zamarza. Drzewa do budowli z borów kaszubskich niezmiernej wielkości spławia. Obfituje w ryby różnego rodzaju, osobliwie łososie, które z morza Wisłą aż pod samą Bydgoszcz dochodzą. Czasem tak jak roku 1604. Jednego dnia do skrzyni 170 wskoczyło. I inne ryby mają tu lepszy smak niż gdzie indziej w rzekach. Pożytek z tej rzeki z powodu ryb od ujścia jej do Wisły aż do młynów służy starostom, miastu zaś od młynów aż do granic miasta, na co miasto ma osobny przywilej od króla Stefana Batorego.

Z portu także miasto Bydgoszcz jest słynne, dla czego z obojga brzegów rzeki spichrze kosztowne i widzenia godne, nie innym końcem, jak do zachowania zboża i innego rodzaju towarów założone, które tu z wielkiej Polski, osobliwie z całych Pałuk, Krajny, Kaszub i Kujaw w wielkiej mnogości zwożą, skąd je sposobnego czasu do Gdańska wielkimi i małymi statkami posyłają. Z Gdańska zaś napowrót  przywożą wielką obfitość śledzi, soli morskiej, wina  francuskiego i inne towary pochodzące z Rygi. Tąż rzeką spławiają do Gdańska drzewo tak do budowli jak i na opał, które w borach kaszubskich, bydgoskich i koronowskich spuszczają. Piwa także wielką moc do Gdańska mieszczanie zawożą, skąd jednak więcej szkody niż pożytku mają, bo go za wiele posyłają. I garnki wielkie, podługowate, na kształt góry ułożone do Gdańska spuszczają, skąd na przedmieściach w pobliskich wsiach wzdłuż rzeki Brdy, jak np. v w Bartodziejach i Siersku (Siermieczku) wielka  liczba garncarzy mieszka.

Za dobrodziejstwem więc tej rzeki miasto do takiej świetności i obfitości przyszło, że pospolicie szlachta, widząc swój majątek skurczony w domu, tu się przenoszą i zacząwszy handlować zbożem do Gdańska wnet swojemu niedostatkowi zapobiegają.”1

 

 



Dokładnie nie wiadomo ile było w tym czasie spichrzy w Bydgoszczy, że było ich wiele można wyczytać z XVIII wiecznych testamentów spisanych w języku polskim. Czytając na przykład testament niejakiej pani Justyny Lorkowskiej z 1615 roku można się dowiedzieć, że pozostawiła po sobie.

 „Naprzód kamienica narożna przy ul. Długiej, druga Śleszyńska z gruntami, śpichlerz wielki murowany w Zamkowej ulicy, drugi między śpichlerzami także murowany, trzeci Kosmaczewski, szkuta ze statkami do niej należącemi, lichtan, koza (mniejsze statki), łódź …”

Z innych testamentów Bydgoszczan również można się dowiedzieć o spichrzach, ale również jakie statki pływały po Brdzie, a nawet o towarach sprowadzanych z Gdańska i trochę nawet o gdańskich kupcach. Z testamentu Andrzeja Bolibrzucha, sternika s
pisanego w 1597 roku, wynika że cały swój majątek przekazuje żonie Benignie i wlicza do tego majątku należności za  beczki soli, śledzi, dorszy, piwa oraz inne długi,. Wymienia dłużników i ludzi, którzy za nich poręczyli, a na końcu testamentu przyznaje, że sam jest winien tylko staremu Kruzy w Gdańsku za towar słony 16 złotych2.

1.      Józef  Podgóreczny, Brda – rzeka urocza, Kalendarz Bydgoski na rok 1968, s 67

2.      Malewski Zygmunt, Księga testamentów obywateli bydgoskich, Przegląd  Bydgoski 1935, R. 3, z. 1 - 2, Bydgoszcz, s 41.

 

niedziela, 18 lutego 2024

Jak Prusacy z Brdą wojowali

 

Pierwszą śluzę na rzece Prusacy zbudowali z drewna w1774 roku, żeby pokonać spiętrzenie wody przy młynach, musieli także wykopać kanał dojazdowy dla łodzi płynących do śluzy od strony dolnych wrót śluzy.

Wkrótce miało się okazać się, że budowanie śluzy w nurcie Brdy nie było dobrym pomysłem, tym bardziej, że połączenie Kanału Bydgoskiego z Brdą znajdowało się mniej więcej w tym samym miejscu co śluza po drugiej stronie rzeki. Wszystkie jednostki wypływające ze śluzy na Kanał lub odwrotnie, musiały przepływać w poprzek mocnego nurtu Brdy. Taka przeprawa w poprzek nurtu rzeki zwłaszcza dla tratew była przedsięwzięciem niezwykle trudnym i niebezpiecznym. Był jeszcze inny powód, żeby nie budować śluzy w nurcie – zwiększone przepływy wiosenne.

Rzeka  Brda nie dawała się łatwo ujarzmić, jej nurt uderzał w śluzę i rozniósł ją już wiosną w 1788 roku, co wstrzymało ruch przez Kanał Bydgoski. Prusacy, mając już na uwadze zwiększone wiosenne przepływy rzeki gorączkowo budowali nową śluzę. Przez 2 lata 1789 – 90 zbudowali ją z materiałów ciężkich, czyli zapewne z kamienia, co jak obliczyli kosztowało 69.957 talarów. Silny prąd Brdy rozmył także tę budowlę, więc pruscy budowniczowie zbudowali ją ponownie w latach 1791-92 . Tym razem w sprawdzony już sposób z drewna.

Podczas tych zmagań ze śluzą, gdy wjazd na Kanał Bydgoski był niemożliwy w 1789 roku Prusacy zdążyli zbudować w miejscu, w którym dzisiaj stoi Opera Nowa ogromny spichrz, który pełnił rolę magazynów wojskowych. Zapewne składowali w nim zboże, którego nie mogli wysłać na zachód z powodu awarii śluzy Bydgoskiej lub niedrożności Kanału, co się w tamtych czasach zdarzało. W późniejszym czasie, gdy przybyło w mieście ludności i żołnierzy służył on potrzebom garnizonu bydgoskiego, którego komendę zbudowano obok niego w 1867 roku W każdym razie taki wielki spichrz jeszcze nigdy nie przeglądał się w wodach Brdy. Jak widać na starych zdjęciach wyglądał bardzo majestatycznie - pobielony i co najmniej sześciokondygnacyjny. 

 


 

Zbudowany został na planie litery U, a gdyby go wyprostować miałby ze 200 metrów, został spalony w 1945 roku. W celu zapewnienia funkcjonalności i komunikacji tego spichrza z młynami nad  kanałem dojazdowym do śluzy zaborcy przerzucili drewniany most Magazynowy na Wyspę Młyńską. Most ten zapewniał szybki transport zboża i mąki między nowym spichrzem, a młynem na Wyspie. Most znajdował się mniej więcej w miejscu dzisiejszej kładki imienia Jana Kiepury. Młyn wodny „Herkules” funkcjonował już od 1774 roku i usytuowany był prawie naprzeciw spichrza. Zbudowany został w miejscu warku menniczego, który w XVII wieku dostarczał do mennicy energię za pomocą pięciu kół obracanych przez spiętrzony nurt Brdy.

 

piątek, 16 lutego 2024

Jak port drzewny budowali

 

 

W XIX wieku kupcy drzewni i pośrednicy w handlu drewnem z Bydgoszczy ponosili duże straty. Wynikało to z naturalnego cyklu spławu, bo drewno kontraktowane przez nich było w całym dorzeczu Wisły. Spław tratew rozpoczynał się wiosną po zejściu lodu i płynęły one dopływami do Wisły. Wisłę pokonywały latem przy niskiej wodzie, a więc powoli. W okolice ujścia Brdy docierały późną jesienią, a ponieważ zimą Kanał Bydgoski jest zamarznięty musiały na dalszy transport na zachód czekać. Niezależnie od tego czy oczekiwanie odbywało się na Wiśle powyżej ujścia Brdy, czy na dolnym odcinku Brdy zawsze dochodziło do strat. Lód  i wysoka woda rozbijały tratwy i porywały ich fragmenty w dół Wisły.

Najbardziej zainteresowane ograniczeniem tych strat przedsiębiorstwa utworzyły  w drugiej połowie lat 70-siątych XIX wieku towarzystwo akcyjne i podjęły działania zaradcze.  Budowa portów drzewnych zaczęła się od poszerzenia ujścia Brdy i usypania potężnego 3 kilometrowego wału ziemnego, który chronił od wschodu to mocno poszerzone ujście Brdy przed nurtem Wisły. W ten sposób kupcy drewnem zbudowali ogromny port drzewny, żeby magazynować w nim spławiane Wisłą tratwy. Dopóki jednak płynął tamtędy nurt Brdy rzeka ciągle zagrażała tratwom i mogłaby wypychać je na Wisłę przy wysokiej wodzie.

Dlatego w  następnym etapie budowy to  poszerzone ujście Brdy zostało przegrodzone potężnym wałem ziemnym, przez który jednostki pływające i tratwy mogły przedostawać się tylko za pomocą śluzy. Sama śluza jest niespotykanie duża, długa na 57,4 m, a szeroka na 18 m. Wszystkie śluzy na Kanale Bydgoskim i Noteci były w tamtym czasie dostosowywane do takich wymiarów jakie mają jeszcze dzisiaj śluzy na Starym Kanale, czyli 45 m długości i 4,5 m szerokości. Oddana do użytku w 1879 rok śluza w Brdyujściu była więc w tamtym czasie o 12 m dłuższa i 4 razy szersza od wszystkich innych śluz na drodze wodnej Wisła – Odra.  Została zbudowana po to, żeby jak największą ilość tratew ściągać z Wisły do bezpiecznego portu wewnętrznego na Brdzie.


 

Woda jednak nie mogła przez tą zaporę przepłynąć, więc Brda zamiast spływać do Wisły swoim naturalnym ujściem zaczęła spiętrzać wodę poszerzając swoje koryto. Woda Brdy napełniła  również  port wewnętrzny czyniąc go szerszym niż port zewnętrzny.

 Port zewnętrzny, zdjęcie jest współczesne więc w głębi widać elewator w Fordonie, a odnoga po prawej to nie Wisła tylko wjazd do nowej śluzy.

Nurt Brdy nie przepływa już ani przez port wewnętrzny ani zewnętrzny woda w nich jest stojąca i tratwom, które się znalazły w którymś z nich nic już nie groziło. Nowe ujście Brdy zostało urządzone powyżej portu wewnętrznego w Czersku Polskim, w którym podobnie jak w Kapuściskach zbudowano jaz iglicowy. Pomiędzy portami drzewnymi, Wisłą i nowym ujściem Brdy powstała wyspa, której wcześniej nie było.

 

środa, 4 listopada 2020

Bydgoskie sąsiadki

 

Stoją przytulone do siebie i nie dzieli ich od siebie odległość są jednak oddalone od siebie w czasie prawie o 20 lat. Chociaż różnica ta nie wydaje się szczególnie duża można powiedzieć, że budynki pochodzą z innych epok. Już na pierwszy rzut oka widać niektóre różnice.

 


 

Gdy stawiano kamienicę na Gdańskiej 93 według projektu Józefa Święcickiego ulica nie była jeszcze taka długa jak obecnie i była rzadko zabudowana. Kamienice w tej części ulicy zaczynały rosnąć od przecznic i najładniejszymi z nich były zazwyczaj były te narożne, które pyszniły się dwiema widocznymi elewacjami. Jednak właściciele kamienic budowanych wzdłuż pierzei ulicy również wykazywali dbałość o wygląd elewacji zewnętrznych, przywiązywali do tego dużą wagę. Właściciel Gdańskiej 93 Carl Bradtke zlecił zaprojektowanie i sfinansował bogato i efektownie wyglądającą fasadę pełną rzeźb i zaakceptował także bardzo oryginalną konstrukcję balkonów.

 




 

Przejazd pod budynkiem frontowym również wykonano bardzo starannie, stanowi on jedyne wejście z ulicy i każdy musi tędy wchodzić do budynku i oficyn.

 


 

Kosztownym rozwiązaniem są także schody wyciosane z kamiennych płyt, na które zapewne nie każdego było na takie stać.

 




 

Kamienica składa się z budynku głównego, tylnego i tylko z jednej oficyny bocznej, zamiast bocznej oficyny południowej zbudowano piekarnię, co może świadczyć o tym że w 1895 roku nie było jeszcze w Bydgoszczy dużego nacisku na budowanie nowych mieszkań. Podczas budowy kamienicy nie istniały jeszcze w Bydgoszczy  wodociągi, dlatego na jej podwórzu została wykopana bardzo głęboka i starannie ocembrowana cegłami studnia, z której mieszkańcy czerpali wodę na cele bytowe, korzystała z tej studni także piekarnia. Do niedawna można było tę studnię obejrzeć, dopiero kilka lat temu została przykryta przez nową nawierzchnię podwórza.

 



 

Przez 16 lat kamienica Bradtkego była ostatnim budynkiem w zachodniej pierzei ulicy Gdańskiej patrząc od skrzyżowania ze Świętojańską aż do skrzyżowania z Chocimską gdzie zbudowano tylko kamienice narożne. Być może na parceli przylegającej do północnego szczytu kamienicy stały jakieś budynki drewniane jednak dopiero w 1912 roku rozpoczęto budowę następnej kamienicy – Gdańska 95.

 



 

Powstała według projektu innego bydgoskiego architekta Paula Sellnera i już na pierwszy rzut oka widać, że od zbudowania jej sąsiadki czasy się zmieniły. Przede wszystkim większa liczba kondygnacji wskazuje na to, że do Bydgoszczy napływało coraz więcej ludzi, mieszkania były coraz bardziej pożądane i coraz droższe. Poza tym redukowano koszty budowy, rzeźby były bardziej oszczędne, a ryzality prostsze. Wprowadzono też bardziej funkcjonalne rozwiązanie  i oprócz bramy zastosowano drugie mniejsze wejście. Nie ma potrzeby otwierania głównej bramy, żeby wpuścić pojedynczego mieszkańca.

 

 


 

Poza tym podczas budowy tej kamienicy funkcjonowały już w Bydgoszczy wodociągi, nie kopano więc studni na tej posesji. Wszystkie mieszkania w budynku głównym wyposażono w łazienki i nie było tam wygódek na półpiętrach, w które wyposażono o 16 lat starszą sąsiadkę.W budynku głównym pośrodku klatki schodowej została zainstalowana winda, obecnie cały szyb z kabiną jest zabudowany płytami kartonowo gipsowymi ale oryginalny mechanizm się zachował.

 



 

Do Gdańskiej 95 nie dobudowano już następnej kamienicy, nadeszła wojna, a później Bydgoszcz przejęli Polacy. Dzisiaj jej ściana szczytowa zaznacza koniec zwartej zabudowy tej pierzei ulicy.