niedziela, 13 grudnia 2009

Bydgoska księga radziecka z XVII wieku

Jedyna zachowana do naszych czasów księga radziecka – Księga Rady Miejskiej w Bydgoszczy z okresu przedrozbiorowego. Rękopis przechowywany jest w Archiwum Państwowym.



Tekst został opublikowany tylko jeden raz, w nakładzie 400 + 80 sztuk. Niestety autorzy nie zadali sobie trudu tłumaczenia i w ¾ jest napisany po łacinie, a cała reszta specyficzną, starą polszczyzną. Mimo tego mankamentu jest bardzo interesującą lekturą, bo w języku polskim napisane są wszystkie uchwały rajców bydgoskich, a po łacinie pisma procesowe. Można się z tej księgi dowiedzieć za co ówcześni bydgoszczanie płacili podatki i jakie mieli problemy. Trudno jednak tę książkę znaleźć w bydgoskich bibliotekach, prawdę mówiąc natrafiłem tylko na jeden egzemplarz w Bibliotece Pedagogicznej. Dziwnym też się wydaje, że nie miał pojęcia o istnieniu tej publikacji ani jeden bydgoski nauczyciel, z którym rozmawiałem.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Stary Kanał odżyje?

Rewitalizacja Starego Kanału Bydgoskiego ma być tym razem wspierana i dofinansowana przez program europejski i ma się zacząć, jak zapewnia „Express Bydgoski”, już wkrótce.

Pomysł bardzo atrakcyjny, aczkolwiek nieco spóźniony. Przy obecnym rozwiązaniu komunikacyjnym Ronda Grunwaldzkiego i ul. Focha nie ma możliwości połączenia Kanału z Brdą, a bez tego Kanał nie ożyje. Gdyby Ratusz zaplanował i przewidział ewentualność odbudowy Kanału zanim wydał zgodę na lokalizację „Multikina” i stacji benzynowej na ul. Świętej Trójcy, można by było jeszcze coś pokombinować. Teraz pomiędzy tymi dwiema budowlami jest za mało miejsca na Kanał, ulicę i szyny tramwajowe.

Urząd Miejski planuje zalanie rowu pomiędzy ul. Wrocławską i Rondem Grunwaldzkim, żeby, jak donosi „Express”, uatrakcyjnić ofertę turystyczną Bydgoszczy. Oby się to tylko źle nie skończyło, bo wszystko może się zdarzyć, gdy za „uatrakcyjnianie Kanału” wezmą się ludzie niekompetentni. Zalanie tego „rowu”, który jest pozostałością po starym kanale oznacza wyrównanie poziomu wody powyżej śluzy przy ul. Wrocławskiej z poziomem wody poniżej tej śluzy. W ten sposób śluza zostanie na stałe zalana, nic złego się jednak nie wydarzy. Pewien niepokój może jednak wzbudzić fakt konieczności odbioru wody przez rurociąg pod Rondem Grunwaldzkim.

W tej chwili struga wyciekająca z Kanału płynie po jego dnie i nie wyrządza mu żadnej krzywdy. Sytuacja może się jednak zmienić gdy woda popłynie całym przekrojem rury, budowano go przecież 40 lat temu i nie wiadomo z jaką solidnością.

Tak czy owak z Kanałem, a raczej jego pozostałością coś trzeba będzie zrobić, poza strzyżeniem trawy i malowaniem starych śluz, niedługo drewniane wrota przegniją i przestaną trzymać wodę.


Decyzja o przyszłości Kanału nie jest łatwa i nie zazdroszczę tym, którzy będą musieli ją podjąć.

sobota, 7 listopada 2009

Przystań

W marinie na Czyżkówku, podobno w ciągu 6 miesięcy 2009 roku przybiły aż 63 jachty. Powstanie w Bydgoszczy mariny o europejskim standardzie to niewątpliwy i bezsprzeczny sukces. Doceniam ogromny wysiłek organizacyjny i finansowy włożony w jej tworzenie, widziałem wygodne pomosty i skrzynki z prądem. Żałuję tylko, że cały ten wysiłek i wkład dobrej woli został po części zmarnotrawiony, bo pewna grupa osób przeforsowała taką, a nie inną lokalizację przystani i wkurza mnie to.

Czytałem w internecie kilka opinii na temat tej przystani. Pisały o niej załogi zatrzymujących się tam jachtów. Wszyscy oni zastanawiali się kto wpadł na taki niemądry pomysł dotyczący jej lokalizacji. Daleko od centrum, jeździ tam tylko autobus 56 do którego trzeba dojść. Jeżeli do Bydgoszczy przypływa jacht z Wisły, to przecież zatrzyma się w mieście, żeby załoga mogła je obejrzeć, nie będzie śluzował trzech śluz tylko po to, żeby obejrzeć nową przystań.

Jeżeli jacht przypłynie z Noteci, jego załoga też bardziej będzie wolała płynąć do Bydgoszczy jachtem, niż szukać autobusu, tym bardziej że smród wody w kanale jest trudny do wytrzymania. Szkoda, że słabo znam niemiecki bo chętnie poczytałbym w Internecie jaką opinię na temat lokalizacji przystani mają niemieccy turyści i czy naprawdę polecają Bydgoszcz.

O ile większy pożytek przyniosłaby taka marina na Brdzie, ile razy więcej jachtów by do niej przybijało, dokładnie wiedzą członkowie bydgoskich klubów żeglarskich i motorowodnych ale czy ktoś ich o to pytał? Jest ich w naszym mieście kilka. Przede wszystkim jednak Bydgoszcz to miasto wioślarzy i kajakarzy, działa tu kilka dużych klubów wioślarskich i głównie dla wioślarzy powinna być tworzona infrastruktura turystyczna. Każdego roku setki ludzi ogląda miasto z kajaków i są to nie tylko Bydgoszczanie, nie tylko Polacy. Tymczasem oprócz kilku przystani klubowych nie ma w Bydgoszczy ani kawałka przyjaznego dla kajakarzy brzegu.

sobota, 31 października 2009

Mogiła

Odszukałem wreszcie dzisiaj miejsce wiecznego spoczynku Sebastiana Malinowskiego na cmentarzu Starofarnym i zapaliłem mu znicz. Był dobrym przyjacielem, nie tylko moim ale wielu ludzi, należał chyba do wszystkich organizacji społecznych w naszym mieście. Wszędzie go było pełno, mimo młodego wieku pasjonował się historią, szczególnie Bydgoszczy, ale nie tylko. Jednym z jego wielu zainteresowań była historia cmentarza Starofarnego, którą badał z charakterystyczną u niego pasją.

Byłem na pogrzebie Sebastiana na Wiślanej i tam szukałem początkowo jego mogiły, dowiedziałem się jednak, że została przeniesiona na Grunwaldzką. Dość długo nie mogłem jej odnaleźć, dopiero dzisiaj wskazała mi ją starsza pani krzątająca się przy pobliskim nagrobku Jerzego Sulimy Kamińskiego.

środa, 23 września 2009

Zapomniana śluza

Ustaliłem ostatecznie miejsce usytuowania dawnej śluzy. Znajdowała się ona za wyspą na Brdzie przy giełdzie samochodowej. Pozostałością po niej jest domek śluzowego i jedna ściana, dzięki której znamy jej dokładne położenie. Można więc z całą pewnością stwierdzić, że płytka obecnie odnoga Brdy po tej stronie wyspy gdzie jest giełda, była w przeszłości kanałem dojazdowym do śluzy. Po drugiej stronie wyspy płynęła woda do jazu.

Mieszkaniec dawnego domu śluzowego, twierdzi że po przeciwnej stronie rzeki niż pozostałość śluzy można jeszcze znaleźć elementy jazu. Cały ten stopień wodny funkcjonował około 20 lat. Zbudowany został razem ze stopniem wodnym w Brdyujściu w 1879 roku, jako stopień pomocniczy. Stopień wodny przy ujściu Brdy był wtedy o wiele niższy niż obecnie, a odcinek rzeki między śluzą Miejską i ujściem Brdy jest na tyle długi, że wymagał w środku dodatkowego spiętrzenia, żeby zapewnić odpowiednią głębokość.

Stopień ten został rozebrany gdy unowocześniono jaz w ujściu Brdy i znacznie zwiększono wysokość spiętrzenia, dzięki zastosowaniu bardzo nowoczesnego na przełomie XVIII i XIX wieku, jazu walcowego. Stopień wodny przy giełdzie stał się niepotrzebną zawadą. Obecnie pozostawiona ściana śluzy służy jako przystań.

poniedziałek, 21 września 2009

Ostatnia taka barka

„Taka” czyli holowana, bez własnego napędu. Stoi w Brdyujściu na Torze Regatowym jako pływająca przystań Klubu Motorowodnego „MORS”

Funkcję przystani pełni dopiero (!!!) 29 lat i tylko dzięki temu przetrwała do dzisiejszych czasów. Dzięki staraniom „morsów” ciągle utrzymuje się na wodzie i ciągle jest w dobrym stanie technicznym. W przeciwieństwie do wszystkich innych barek tego typu posiadanych w przeszłości przez Żeglugę Bydgoską, które zostały pocięte i sprzedane jako złom.

Barka, która obchodzi w tym roku swoje 80-siąte urodziny ma oczywiście długą i bogatą w wydarzenia historię. Zbudowana w 1929 roku w Gdańsku, zwodowana została jako „ELLA” – własność szypra z Bydgoszczy. Eksploatowana była przy wożeniu towarów po Wiśle do wybuchu wojny i podczas okupacji. Była wtedy bardzo nowoczesną jednostką, można było na nią załadować jednorazowo około 700 ton ładunku. Po wojnie została oddana Polakom przez bratnią armię radziecką, w jakim stanie, dokładnie nie wiadomo. Przemianowana na „Ż 6004” służyła przez pewien czas na Odrze, a później znowu wróciła na Wisłę i pływała w Żegludze Bydgoskiej do 1978 roku.

Obecnie jest przystosowana do funkcji, które pełni, przystani i hangaru. Dobudowano do niej specjalny pomost, wszystkie jej 4 ładownie zostały połączone wewnętrznym korytarzem. Zamontowany na niej elektryczny dźwig służy do wyciągania z wody jachtów i wkładania ich do ładowni, gdzie są hangarowane poza sezonem. W pomieszczeniach rufowych znajduje się świetlica i warsztat.

Barka jest unikatowa w skali kraju, ale w Bydgoszczy niewielu ludzi o niej wie. Zapewne inaczej by to wyglądało gdyby „MORS” nie został wykolegowany z Wyspy Młyńskiej, bo taka barka to przecież duża atrakcja, prawdziwy relikt. Tymczasem Urząd Miejski zamierza sprowadzić do centrum Bydgoszczy inną mniejszą barkę holowaną, za którą dopiero będziemy musieli zapłacić.

poniedziałek, 14 września 2009

Spływ Kajakowy Odrodzonym Kanałem Bydgoskim

W tym roku odbył się po raz czwarty i gdyby policzyć wszystkich jego uczestników wyszłoby pewnie ze dwie setki . Można powiedzieć, że spływ nie był zamkniętą bydgoską imprezą, bo oprócz Duńczyków i Włocha, uczestniczyły w nim osoby z Poznania, Torunia, Piły, Grudziądza i Chełmna.

Spływ ma już charakter imprezy cyklicznej organizowanej co roku z coraz większym rozmachem przez Sekcję Turystyki Kajakowej przy RTW BYDGOSTIA. Współorganizatorem jest tradycyjnie już Wyższa Szkoła Gospodarki, a patronem honorowym Prezydent Miasta Bydgoszczy. W tym roku obok licznych prywatnych partnerów wspierała spływ również gmina Białe Błota, która przygotowała uczestnikom spływu niezwykle gościnne przyjęcie na śluzie w Lisim Ogonie na Kanale Górnonoteckim.

Cały spływ trwał trzy dni 11 – 13 września, a rozpoczął się przy III LO na bulwarze nad starym Kanałem Bydgoskim, któremu nadano nazwę „Bulwar Sebastiana Malinowskiego”.

Uczestnicy przepłynęli istniejącą częścią starego kanału do śluzy Czyżkówko, a stamtąd do Brdy i zakończyli etap na przystani BYDGOSTII, przy ulicy Żupy. Etap zakończył się grillowaniem i gitarowym występem Wojciecha Ślusarczyka.

Drugi etap rozpoczął się w Janowie, skąd uczestnicy spływu przepłynęli do Bydgoszczy, urządzając po drodze regaty kajakowe. 

 





 


Przy śluzie Miejskiej mieli rzadką okazję obejrzenia dużego pasażerskiego statku „Kościuszko, który z nieznanych przyczyn pojawił się na Brdzie.

Na ląd wyszli w WSG – najdynamiczniej rozwijającej się uczelni w Bydgoszczy, którą zwiedzili łącznie z mieszczącym się na jej terenie Muzeum Fotografi.

 


 

Po obiedzie zwiedzili bydgoską starówkę oprowadzani przez zawodowego przewodnika i pomaszerowali do przystani BYDGOSTII, gdzie odbyły się zawody w strzelaniu z wiatrówki, wręczenie nagród zwycięzcom regat i wspólna zabawa.

Trzeci etap rozpoczęto na śluzie Lisi Ogon od dokładnego obejrzenia wszystkich elementów zabytkowych, liczących przeszło 150 lat stopni wodnych Lisi Ogon i Łochowo.

Oprócz śluz stopnie te składają się z jazów i przepławek dla ryb.

Na śluzie powitał i uraczył uczestników spływu ciepłym posiłkiem przedstawiciel gminy Białe Błota, pan Ludwik Guzowski. Prelekcję na temat historii Kanału Bydgoskiego i Górnonoteckiego wygłosił Tomasz Izajasz – kustosz Muzeum Kanału.

Po prześluzowaniu Lisiego Ogona uczestnicy spływu dopłynęli do Kanału Bydgoskiego i skręcili w kierunku Bydgoszczy. Prześluzowali śluzę Osowa Góra, a w następnej śluzie – Prądy, dogonił ich płynący z Nakła do Bydgoszczy statek szkolny „Władysław Łokietek”, przy wspólnym śluzowaniu nastąpiła wymiana pozdrowień.

Dalej po prześluzowaniu Czyżkówka i Okola,

 



 

dwóch największych śluz Kanału Bydgoskiego kajakarze wypłynęli na czyste wody Brdy. Stanowiło to miłą odmianę po zarośniętej rzęsą, czarnej i cuchnącej wodzie w Kanale. Pomimo niedogodności spowodowanych miejscami trudnym do przepłynięcia kożuchem rzęsy wodnej i nieprzyjemnym zapachem wody, kajakarze opuszczali Kanał bardzo usatysfakcjonowani możliwością obejrzenia tej niezwykłej budowli. Ten etap był zarazem ostatnim etapem spływu i zakończył się na przystani BYDGOSTII myciem kajaków.

sobota, 29 sierpnia 2009

Żegluga śródlądowa

Wszyscy ludzie związani z żeglugą śródlądową, jest ich w Polsce spora grupa, zarówno tych czynnych jeszcze zawodowo jak i innych, którzy są tylko entuzjastami, ciągle mają nadzieję, że coś się wreszcie w tej sprawie ruszy w naszym kraju. Sądzą, że nasze najwyższe władze w końcu zauważą zalety tego środka transportu, jego ekonomiczność, ekologiczność i fakt, że mógłby on rozładować dosyć napiętą sytuację na naszych drogach. Czekając na zmiany i na lepsze jutro dla śródlądzia, czyli poważne potraktowanie polskich dróg wodnych przez polski rząd, wodniacy powtarzają jak mantrę „róbmy swoje”. Wszystko jednak zależy od tego co rozumiemy pod pojęciem „róbmy swoje”. W przypadku sportowców, np. piłkarzy znaczenie wyrażenia „róbmy swoje” wydaje się być dosyć jasne. Nie wiadomo jednak jak mają robić swoje ci, którzy widzieli w innych krajach drogi śródlądowe, wiedzą jak powinny one wyglądać i chcieliby aby podobnie wyglądały drogi śródlądowe w Polsce?

Być może zapraszanie na statki członków elity rządzącej i pokazanie im „cywilizowanego” śródlądzia w innych krajach, zmobilizowałoby ich do zajęcia się tym tematem. Po namyśle jednak zabranie w rejs po Europie prezydenta lub wiceprezydenta miasta lub innej podobnej osobistości nie wydaje się jednak dobrym pomysłem, tego typu ludzie mają na głowie dużo spraw, które uważają za ważniejsze, przede wszystkim jednak myślą o swojej kadencji i możliwości jej przedłużenia.

Być może udałoby się zaprosić ludzi mediów z większym pożytkiem, nie wszyscy jednak redaktorzy mają odpowiednią siłę przebicia, poza tym wydawcy gazet i realizatorzy programów nastawieni są raczej na sensacyjne pierdoły polityczne.

Najefektywniej byłoby stworzyć odrębne żeglugowe media lub chociaż cykle programów w radiu, TV, gazetach. Przecież takie wydarzenia jak przerzucenie mostu, po którym barki przepływają nad rzeką Łabą,

otworzenie drogi Ren, Men, Dunaj, a tym samym połączenie drogą śródlądową morza Północnego z Czarnym, czy chociażby skrócenie Kanału Rhein Herne o jedną śluzę, były roztrąbione i komentowane w całej Europie, z wyjątkiem oczywiście Polski. Tylko na oglądając zdjęcia na niemieckich stronach internetowych, możemy sobie wyobrazić, że u nas też mogłoby być fajnie.

czwartek, 27 sierpnia 2009

Turystycznie - optymistycznie

Chociaż towarowa żegluga śródlądowa w Polsce zamiera, na naszych drogach śródlądowych rozwija się coraz intensywniej turystyka. Rejsy po głównych polskich szlakach śródlądowych propaguje między innymi PTTK /http://www.polskieszlakiwodne.pl//. Pierwszą regularną żeglugę wiślaną próbował stworzyć w 2007 roku pan Łukasz Krajewski, budując flotyllę jachtów //www.zeglugawislana.pl//.

Powstaje coraz więcej profesjonalnych przystani. W Gdańsku od dawna już funkcjonuje tramwaj wodny i otwierane są coraz to nowe jego linie. Poza aspektami ekonomicznymi i ekologicznymi, ludzie docenili wygodę tego tramwaju, wolą z niego korzystać zamiast tkwić godzinami w korkach.

Dość dynamicznie rozwija się także tramwaj wodny w Krakowie, na razie zbudowano 4 przystanki ale docelowo będzie ich kilkanaście.

Nie tylko Wisła staje się przyjazna turystom wodnym. Dużo dobrego dzieje się także w Bydgoszczy. Powstała w tym roku nowoczesna przystań na Kanale Bydgoskim, z europejskimi standardami, chociaż jej lokalizacja między śluzami, na cuchnącej wodzie kanału, może nie jest najszczęśliwsza. Od dwóch lat miasto współorganizuje czerwcową imprezę pod nazwą „Stert na Bydgoszcz” połączoną z międzynarodowymi wyścigami kajaków i paradą jachtów, a więc promującą Bydgoski Węzeł Wodny. Bydgoski tramwaj wodny wzbogacił się o solarny statek „Słonecznik”, jednak moim zdaniem jeżdżenie tym tramwajem nabierze sensu dopiero gdy zacznie on pływać do Fordonu i stanie się alternatywą dla ulicy Fordońskiej.

Niestety statek solarny nie poradzi sobie na Wiśle, jest za słaby.

Życie turystyczne nie omija także tzw. Pętli Wielkopolskiej, prawie w każdym miasteczku nad Notecią powstaje przystań. W ciągu lata regularne rejsy po Noteci odbywa statek Zespołu Szkół Żeglugi Śródlądowych w Nakle „Łokietek”. Inspiratorem tych rejsów jest kapitan Grzegorz Nadolny.

W Gorzowie z kolei ma swój port „Kuna” najstarszy w Polsce, a może i na całym świecie śródlądowy lodołamacz. Jego kapitan, a mój były nauczyciel pan Jurek Hopper, jest wielkim propagatorem turystyki śródlądowej oraz inicjatorem międzynarodowych ”zlotów” motorowodniaków.

Zapewne głównie za jego i sprowadzonych przez niego turystów sprawą, brzegi Warty i Noteci zaczynają się powoli „cywilizować”.

Nie wiem dokładnie jak wygląda sytuacja na Nogacie i tzw. „Pętli Żuławskiej” ale jestem pewien, że tam również samorządy nie śpią. W 2004 roku na przykład przedłużono śluzę w Gdańskiej Głowie, przez którą można płynąć z Wisły na rzekę Szkarpawę, Zalew Wiślany i do Elbląga.

Modernizację wykonano z inicjatywy i częściowo na koszt prywatnego armatora pasażerek ale na pewno nie bez wsparcia samorządów. Dzięki temu regularne rejsy pasażerskie odbywają się między Gdańskiem i Elblągiem.

Poza tym w bieżącym roku na przełomie czerwca i lipca grupa motorowodniaków z Elbląga popłynęła do Berlina i z powrotem. Przepływali także przez Bydgoszcz. Turystyka śródlądowa ma się w naszym kraju nieźle, a w każdym razie coraz lepiej.

niedziela, 9 sierpnia 2009

Bydgoszcz za zamkniętymi drzwiami

To cykl spacerów po najbardziej interesujących obiektach naszego miasta organizowanych w ogólności przez TMMB, a w szczególności przez pana Jerzego Derendę. Tym razem zabrał nas na spacer szlakiem wody, a właściwie wycieczkę po obiektach wodociągów. Bardzo efektowne są stare, pochodzące z początku XX wieku, stylowe budynki ale  nowoczesne urządzenia do uzdatniania wody znajdują się już poza nimi.

 



 






Arcydziełem architektonicznym jest wieża ciśnień na Wzgórzu Dąbrowskiego. Kiedyś zainstalowany w niej zbiornik magazynował 1600 metrów sześciennych wody, dlatego bydgoska wieża ciśnień jest bardziej pękata od innych. Teraz to stuletni relikt, który w nie ma już żadnego zastosowania w rozprowadzaniu wody. Jest jednak pięknie położonym, górującym nad starym miastem obiektem, który jakby czeka na swoje nowe przeznaczenie, być może w przyszłości zostanie zaadaptowany na muzeum. Tymczasem jest wspaniałym punktem widokowym.

 








 

Pierwszy wodociąg w Bydgoszcz powstał na początku XVI wieku i pobierał wodę z Brdy ale przetrwał tylko kilkanaście lat. Widocznie budowali go ludzie bez odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, okazał się chyba mało efektywny, więc bydgoscy piwowarzy zapewne woleli wozić wodę beczkami z bliskiej przecież rzeki niż z niego korzystać.

Dopiero w 1541 roku rada miasta sprowadziła do Bydgoszczy kompetentnego i znającego się na budowie wodociągu człowieka, niejakiego Walentego z Bochni. Walenty jako główne ujęcie wykorzystał stawy w pobliżu obecnej CASTORAMY i doprowadził z nich wodę do miasta za pomocą wydrążonych drewnianych pni łączonych metalowymi obręczami. Zapewne zdążył wyszkolić uczniów, bo jego wodociąg był później rozbudowywany i służył Bydgoszczanom aż do końca XVIII wieku. Na początku XVII wieku miasto powołało urząd rurmistrza –protoplastę dzisiejszych MWiK i został nim zapewne uczeń, któregoś ucznia Walentego.

Przez cały wiek XIX (100 lat) nie funkcjonował w  Bydgoszczy żaden wodociąg i mieszkańcy czerpali wodę prosto z rzeki lub ze studni. Na niektórych podwórkach w Śródmieściu jeszcze się takie studnie zachowały.