Pływanie po Wiśle nigdy nie było łatwe
Obecnie wożenie towarów tą drogą nie jest możliwe. Małe jednostki
turystyczne owszem, mogą Wisłą pływać, chociaż i one przy średnim stanie wody
mogą mieć problemy. Dla barki z
ładunkiem o zanurzeniu 1,5 – 2 m nie ma takiej możliwości. Głównie z
powodu braku wielu znaków nawigacyjnych, ale także dlatego, że wiele ostróg na rzece
jest rozmytych, a przez 20 lat nikt ich nie naprawiał. W latach 80-siątych
ubiegłego wieku barki po Wiśle jeszcze pływały i na jednej z nich odbywałem
praktykę.


Było to pierwsze moje spotkanie z Wisłą, byłem zaskoczony i zachwycony
potęgą i ogromem tej wielkiej rzeki. Wisła, którą wcześniej oglądałem tylko z
mostu lub z brzegu z poziomu wody wyglądała zupełnie inaczej. Wydawało się że
nurt wody płynie całą szerokością koryta, między lewym brzegiem gdzie znajdował
się wyjazd ze śluzy w Brdyujściu i nad którym wznosił się fordoński elewator, a
prawym pomniejszonym przez odległość i zarośniętym drzewami. Płynąc z prądem, przemieszczaliśmy się
szybko i wkrótce minęliśmy Fordon widoczny na wysokim brzegu po naszej lewej
stronie i przepłynęliśmy pod mostem. Między Fordonem, a Gdańskiem
przepływaliśmy pod siedmioma mostami oraz mijaliśmy dwie przeprawy promowe.
Każdy z tych mostów jest inny od pozostałych i o każdym słyszeliśmy różne
opowieści. Wszystkie mosty powstawały w różnych okresach i budowane były przez
różne firmy z różnych krajów.


Pomimo, że rzeka jest szeroka
(do 1 kilometra) i pozornie głęboka, żegluga odbywała się po torze wyznaczonym
przez nurt, który wije się od brzegu do brzegu i jest oznaczony specjalnymi
znakami nawigacyjnymi poustawianymi na brzegach. Niełatwo było je wypatrzyć
wśród zarośli, szukając ich na przeciwległym brzegu. Trzeba było płynąć ukośnie
do linii brzegowych rzeki, kierując się prosto na wypatrzony przez lornetkę
znak dojścia nurtu do brzegu, mając dokładnie za rufą znak odejścia, stojący na
przeciwnym brzegu.
Następnie płynąc blisko brzegu, przy samych główkach,
należało szukać na tym brzegu znaku odejścia. Po dopłynięciu do niego obrócić
dziób barki i skierować go na następny znak dojścia na przeciwnym brzegu,
płynąc znowu ukośnie do osi rzeki. Często zdarzało się, że obydwa znaki:
dojścia i odejścia stały koło siebie, co trochę upraszczało sprawę. Poza tym
wyznaczonym torem można łatwo wejść na mieliznę i stracić mnóstwo czasu i
paliwa próbując z niej spłynąć.

Środek rzeki jest zdradliwy,
często tworzą się na nim ławice piasku, niektóre z nich wystają nad wodę, a
inne nie. Sterując jednostką pływającą trzeba umieć odczytywać z powierzchni
płynącej wody układ dna i głębokość wody w danym miejscu. Drobne zmarszczki
lustra wody wskazują na to, że nurt natrafił na płytsze miejsce. Innego rodzaju
fałdka na wodzie oznacza ostre zakończenie płycizny i głębię. Znaki na brzegach
orientacyjnie wskazwały tor żeglugowy. Nie można jednak było na nich tak do
końca polegać, ponieważ od postawienia znaku, do czasu, kiedy przepływała
tamtędy barka mogły zajść minimalne zmiany w trasie nurtu rzeki. Każde
zboczenie z toru wytyczonego przez nurt, nawet o kilka metrów mogło zakończyć
się władowaniem barki w piach. Dlatego też, każdy sterujący jednostką płynącą
po Wiśle wodniak, musi posiadać intuicję i umiejętność czytania znaków na
powierzchni wody. Przychodzi ona wraz z praktyką nabytą w długoletnim pływaniu.
Nie wszystkie zmarszczki na wodzie oznaczają podwodną przeszkodę, może je
wywoływać także wiatr.

Jeszcze bardziej
niebezpieczne niż piaskowe ławice na środku rzeki, są główki – kamienne
zakończenia faszynowo - kamiennych ostróg regulujących bieg rzeki. Ostrogi
takie zbudowane są na obydwu brzegach, co kilkadziesiąt metrów, prostopadle do
linii brzegowej. Każda ma około 20 m długości i zbudowana jest przeważnie z
faszyny, umocnionej z wierzchu warstwą dużych kamieni. Główną funkcją tych
ostróg jest zapobieganie rozmywania brzegów przez nurt rzeki, między ostrogami
woda jest prawie stojąca i osadza się tam niesiony przez rzekę piasek.
Przyczyniają się one do przesuwania
linii brzegu w kierunku środka rzeki. Za pomocą ostróg również prostuje się
rzekę, ponieważ są one znacznie dłuższe niż gdzie indziej, właśnie na zakolach
rzeki, po zewnętrznej stronie zakrętów, przesuwając w ten sposób cały zakręt w
kierunku środka. O ile zboczenie z kursu na środku rzeki, grozi wjechaniem na
piach to zbyt bliskie podpłynięcie do kamiennych główek, grozi przebiciem dna.
Płynąc pustą barką nie trzeba było zbyt blisko podpływać do główek, ponieważ ma
ona małe zanurzenie. Pełną barką trzeba było płynąć przy samych główkach,
ponieważ właśnie przy nich jest najgłębsze miejsce pomiędzy brzegiem, a płytkim
środkiem rzeki.Dowiedziałem się, że przed
wojną, gdy funkcjonował Lloyd Bydgoski – firma, z której wywodzi się Żegluga
Bydgoska, żegluga na Wiśle odbywała się również nocą. W celu uwidocznienia
kapitanom statków nabrzeżnych znaków nawigacyjnych, w każdą noc wzdłuż obu
brzegów Wisły zapalano specjalne latarnie. Za oświetlenie każdego odcinka
brzegu odpowiedzialny był nadzorca, który otrzymywał za to wynagrodzenie.
Jako pierwsze z miast na naszej trasie oglądaliśmy doskonale
widoczne, rozłożone na wysokim prawym brzegu Wisły Chełmno. Z rzeki widzieliśmy
całe mnóstwo wież średniowiecznych kościołów i klasztorów oraz tarasowo
rozłożone bloki mieszkalne. Ze szczególnym wzruszeniem rozpoznałem poniżej
Chełmna na lewym brzegu wieżę zamku krzyżackiego w Świeciu, położonego w
widłach Wisły i Wdy. Cale dzieciństwo do 18 roku życia, mieszkałem w Świeciu,
tam uczęszczałem do szkoły podstawowej i ogólniaka. Nic, więc dziwnego, że
byłem bardzo przejęty, gdy mijaliśmy ujście Wdy. Samego Świecia nie było
wprawdzie widać, jednakże widok zamku przywołał w pamięci liczne wspomnienia.
Za Świeciem Wisła płynie przy lewej krawędzi pradoliny i prawie przy samym
brzegu wznoszą się wysokie na kilkadziesiąt metrów skarpy porośnięte chaszczami
i urozmaicone żółtymi prostopadłymi ścianami urwisk. Gdy mieszkałem w Świeciu,
często się tu włóczyłem z kolegami, czasami nawet w czasie wagarów, nazywaliśmy
te urwiska Diabelcami. Wysoko na szczycie urwiska, częściowo widoczny z rzeki
znajduje się świecki szpital miejski i przebiega szosa do Gdańska.

W okolicach Grudziądza rzeka
podchodzi do prawego brzegu pradoliny Wisły, z którego przerzucono stalowy
most. Przypatrując się dokładnie prawemu, wysokiemu brzegowi, można dostrzec,
prześwitujące między drzewami fragmenty umocnień grudziądzkiej Cytadeli.
Poniżej mostu doskonale widoczne są budynki grudziądzkiej starówki, których
czerwone, ceglane mury wzmocnione charakterystycznymi przyporami, schodzą
prawie do poziomu rzeki. Za Grudziądzem rzeka rozlewa się szerzej i jest na
niej takie miejsce, z którego widać równocześnie piękną starówkę Grudziądza na
prawym brzegu i miasto Nowe na lewym brzegu, chociaż żeby przejechać z jednego
miasta do drugiego trzeba pokonać kilkanaście kilometrów szosą. Podczas tego
rejsu po raz pierwszy oglądałem z Wisły zamek w Gniewie, o którym wcześniej
nawet nie słyszałem, jest on malowniczo położony na wysokim lewym brzegu Wisły
i mógłby być wielką atrakcją turystyczną. Bardzo oryginalnie wyglądają z rzeki
mosty w Tczewie. Jeden z nich
wyposażony jest w charakterystyczne
wieżyczki.
Woda w rzece była brudna, dlatego podczas rejsu po Wiśle, pomimo
że był lipiec i temperatury wysokie nie mieliśmy ochoty na kąpiel. Przez cały
środek rzeki ciągnęły się usypane ze żwiru wydmy poprzecinane głębiami.
Sternik, który miał już długi staż pracy w żegludze i pływał po niejednej rzece
opowiadał nam, że takie płycizny możemy obserwować tylko na Wiśle. Jest to
jedyna wielka rzeka w Europie, która nie została w całości uregulowana. W swoim
środkowym biegu płynie całkiem dziko, tak jak przed wiekami i nie ma tam
żadnych budowli regulacyjnych. Tylko od Torunia do ujścia do morza brzegi są
umocnione ostrogami i zabezpieczone wałami przeciwpowodziowymi.
Fragment mojej książki:
3 komentarze:
Dziękuje za ciekawy wpis i interesujące zdjęcia.
Tak ładnie pisze Pan o rejsie po Wiśle, a w tytule bloga jest mowa o jednej rzece, sądząc po zdjęciu, Brdzie. Pana miasto leży nad dwiema rzekami :)
Warto to uwzględnić, bo to rzadki atut.
Pozdrawiam z Fordonu
Czasem też mam możliwość popływać na wiśle jednak zawsze wypożyczałam sprzęt. Jednak planuję w końcu zakup swojego, przydałoby się mieć na pewno kamizelkę pneumatyczną https://gosup.pl/kamizelki-pneumatyczne-11 , bo to bardzo dobre zabezpieczenie
Prześlij komentarz