Sądzę,
że transport śródlądowy jest znacznie przyjaźniejszy dla człowieka niż inne
rodzaje transportu. W każdym razie ja wolałbym mieszkać raczej w budynku
stojącym nad rzeką lub kanałem śródlądowym, niż w budynku przy torach
kolejowych, szosie albo w pobliżu lotniska. Głównie chodzi mi oczywiście o
smród, kurz, hałas i drgania ale nie można też zapominać o bezpieczeństwie. Pod
barkę trudno wpaść, a na przykład pod TIR-a łatwo. Poza tym transport
śródlądowy nie niszczy środowiska w taki stopniu jak inne rodzaje transportu z
wyjątkiem transportu rurociągiem.
Tego
typu schematy są bardzo uproszczone, bardzo teoretyczne i bardzo uśrednione.
Można przyjąć, ich zastosowanie jest propagandowe, pozwalają wyrobić sobie
pogląd na sprawę, spojrzenie na problem z jednej strony. Nie można jednak
zaprzeczyć, że 500 ton ładunku, które mogłyby być przewiezione przez jedną
polską barkę z dwiema osobami załogi obecnie przewozi po naszych drogach około
25 TIR-ów. W porównaniu z tą jedną barką TIR-y zużywają 4 razy więcej paliwa,
wytwarzają 10 razy więcej zanieczyszczeń powietrza, 100 razy więcej hałasu i
powodują statystycznie 200 razy więcej wypadków. Poza tym TIR-y, także te które
przejeżdżają przez Polskę tranzytem, niszczą drogi i wygniatają koleiny czego o
barkach nie da się powiedzieć.
Transport
śródlądowy ma również wady i ograniczenia, przeciwnicy podkreślają jego
sezonowość, jednak z roku na rok zimy są coraz krótsze i żegluga mogłaby już trwać w Polsce prawie cały rok. Innym
ograniczeniem jest długi czas trwania transportu, co wyklucza możliwość
przewożenia niektórych produktów, nielicznych zresztą. Powszechne stosowanie
kontenerów w transporcie umożliwia przewożenie barką prawie wszystkiego.
Wspomina
się również o ogromnych kosztach budowy infrastruktury śródlądowej, owszem
budowa stopni wodnych na rzekach jest kosztowna. W Polsce nawet bardziej niż w
innych krajach, bo u nas taka budowa
wlecze się przez dziesięciolecia i koszty się mnożą. Z drugiej jednak strony
czy tanie jest budowanie autostrady z wiaduktami, przełazami dla zwierząt,
ekranami, oświetleniem, oznaczeniami, miejscami obsługi podróżnych, itp., itd.?
Rozwój transportu śródlądowego wiąże się również z innymi kosztami, bo jeżeli
jedna barka obsługiwana przez 2 osoby przewożąc 500 ton ładunku wyeliminuje 25
TIR-ów z naszych szos, to 25 kierowców straci zajęcie. Przy 10 barkach będzie
to 250 kierowców, itd., może się z tego
zrobić problem. Nasz rząd powinien wszystko przeanalizować i przede wszystkim
zaplanować budowę dróg śródlądowych. Transport śródlądowy rozwinie się sam,
wystarczy sprawiedliwe traktowanie i finansowanie dróg wodnych na równi z
lądowymi drogami krajowymi.
Pierwszym
krokiem do osiągnięcia takiej sprawiedliwości mogłoby być na przykład
natychmiastowe wyłączenie śródlądowych dróg wodnych z kompetencji Ministra
Ochrony Środowiska , który nie zrobił zupełnie nic żeby nasze rzeki udrożnić
dla transportu. Pomimo, że miał możliwość uzyskania całkiem sporych unijnych
pieniędzy nie sporządził żadnego planu udrożnienia, którejś z polskich rzek. Być
może wcale nie wynika to z nieudacznictwa lub braku kompetencji i wiedzy ale
jest to działanie celowe. Nie jest przecież w interesie Ministra Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej, żeby po polskich rzekach pływały barki, więc
czy można się dziwić że hamuje on wszystkie zmierzające w tym kierunku
inicjatywy? Prawdę mówiąc to udrożnienie dwóch największych rzek polskich zdaje
się wręcz uniemożliwiać obecny podział
terytorium kraju dla działalności Regionalnych Zarządów Gospodarki Wodnej.
Każdy
z tych Zarządów ma swoje interesy i swoje własne lokalne plany rozwoju. W Bydgoszczy na przykład
stopień wodny w Czersku Polskim i stopień wodny, natomiast w którego skład
wchodzi Śluza Miejska podlega pod RZGW Gdańsk, śluzy na Kanale Bydgoskim (6
sztuk) i wszystkie śluzy na Noteci (14 sztuk) podlegają pod RZGW Poznań. Czyli
jedna droga wodna podlega pod dwa Regionalne Zarządy, które realizują przede
wszystkim własne pomysły, a nie wspólne. Najbardziej jednak jaskrawym
przykładem lokalnego partykularyzmu jest budowa kaskady górnej Wisły, trzy stopnie
wodne zbudowano w latach 1949 -61. Wkrótce pojawił się problem, bo poniżej
stopni wodnego Przewóz nastąpiła erozja dna rzeki, która uniemożliwiła żeglugę
ii praktycznie odcięła Kraków od dolnej Wisły.
Nie zwracając na ten fakt
żadnej uwagi RZGW Kraków w jakiś trudny do pojęcia sposób uzyskał środki na trzy
kolejne stopnie wodne powyżej stopnia Przewóz, ich budowę ukończono w latach 1990
- 2003.
Ich budowa mimo, że
pochłonęła ogromne środki nie przyniosła żadnych korzyści żegludze śródlądowej,
która na tamtym odciętym od reszty Polski odcinku w ogóle się nie odbywa. Bez odpowiedzi pozostaje
pytanie dlaczego RZGW Kraków otrzymywał ogromne środki finansowe na budowę trzech nic nie znaczących dla krajowej
żeglugi stopni wodnych na Wiśle dokładnie w tym samym czasie gdy RZGW Wrocław
bezskutecznie zabiegał o środki na dokończenie budowy stopnia w Malczycach.
Oddanie tego stopnia wodnego w planowanym pierwotnie terminie
przywróciłoby żeglowność na Odrze i miałoby dla polskiej żeglugi śródlądowej
ogromne znaczenie i pewnie zapobiegłoby pocięciu na złom wielu barek.