wtorek, 12 lutego 2008

Śluzy z cegieł

Ubocznym skutkiem prostowania Noteci stało się częściowe ożywienie gospodarcze i zaludnienie tych terenów. Niektóre śluzy zbudowano w dotychczas całkiem odludnych zakątkach tych ziem. Z całą pewnością uatrakcyjniło to pracę załogom płynącym Notecią jednostek, którzy poprzednio płynąc tą trasą przez całe dnie nie widzieli żadnych zabudowań. W późniejszych czasach domki śluzowych zostały zelektryfikowane i pociągnięto wzdłuż śluz linię telefoniczną. Mamy prawo przypuszczać, że gdyby ta droga wodna nadal funkcjonowała cały region byłby o wiele bardziej rozwinięty. Powstały by w pobliżu niej ośrodki gastronomiczne, przeładownie towarów, przystanie i porty jachtowe. Obecnie brak tego rodzaju baz, odstręcza potencjalnych turystów, chociaż cała trasa już pojawiła się w przewodnikach turystycznych jako szlak kajakowy. Jedyna przyjazna przystań znajduje się wprawdzie w Santoku przy ujściu Noteci do Warty, przypuszczam jednak, że żaden śluzowy między Krzyżem, a Nakłem nie odmawia turystom pomocy.

Teksty źródłowe wskazują, że już na przełomie XVIII i XIX wieku prusacy byli w posiadaniu technologii, która pozwalała im budować śluzy z cegieł. W Bydgoszczy i okolicach powstały liczne cegielnie i wszystkie dotychczas funkcjonujące drewniane śluzy sukcesywnie wymieniano na ceglane. Prawdopodobnie proces ten został zapoczątkowany w 1792r, kiedy to na skutek trudności, wynikających z awarii drewnianych śluz nie dotarło do Berlina zboże z Prus Wschodnich, które przeznaczone było dla wojska pruskiego. Śluzy ceglane były o wiele mniej awaryjne od drewnianych, co jednak nie znaczy, że zaprzestano je modernizować. Zmieniały się ich rozmiary, czyli długość, szerokość, a także wysokość. Na początku XX wieku Niemcy dysponowali technologią, która umożliwiała im budowanie tak solidnych śluz, że pozwalały one statkom pokonywać spiętrzenie wody o wysokości przeszło 7m. Zastosowali tę technologię na Kanale Bydgoskim skracając go i zastępując cztery niskie śluzy dwiema wielkimi Okole i Czyżkówko.

Są one również dłuższe i szersze od starych i pozwalają dzięki temu śluzować większe statki. Posiadają one również zbiorniki oszczędnościowe, dzięki którym przy każdym śluzowaniu, tylko połowa wody, która wpływa do śluzy wypuszczana jest z kanału. Możemy przypuszczać, że w tym samym czasie zostały powiększone również pozostałe śluzy na Kanale i Noteci skanalizowanej. Rozmiary statków pływających w tamtym czasie po wodach niemieckich na Odrze, Haweli, Szprewie i Łabie były już dość duże i nie zmieściłyby się one w starych śluzach bydgoskich. Niemcy z całą pewnością nie mogli sobie pozwolić, żeby w przededniu wybuchu pierwszej wojny światowej wybierać do przewozu ładunków do Prus Wschodnich tylko jednostki mniejsze i starsze.

Nowe duże śluzy usytuowano na nowo wybudowanym odcinku kanału. Możemy, więc przypuszczać, że ich budowa nie należała do łatwych i szybkich. Zdecydowano się na zlokalizowanie ich w innym miejscu niż stary Kanał, żeby nie wstrzymywać na nim ruchu. Być może ich budowa była swego rodzaju eksperymentem i Niemcy wcale nie byli pewni, że będą one od razu prawidłowo funkcjonować. Wszystkie pozostałe nowe, duże śluzy takie jak Prądy i Osowa Góra usytuowano w miejscu starych śluz, chociaż na pewno spowodowało to okresową przerwę w nawigacji na czas modernizacji. Widocznie, więc Niemcy mieli w przypadku niskich śluz pewność, że wszystko pójdzie sprawnie i szybko, a nie mieli tej pewności w przypadku Okola i Czyżkówka. Tylko dzięki tej ich niepewności możemy do dziś oglądać zabytkowe śluzy z przełomu XVIII i XIX wieku na starym odcinku Kanału.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cieszę się z Pańskiego bloga. Szukam właśnie informacji o kanale bydgoskim. Planuję bowiem napisać powieść kryminalną w stylu retro, osnutą wokół Kanału.

Anonimowy pisze...

Mmm..., zapowiada się ciekawie. Widziałem kiedys, pewnie z 10 lat temu scene mrożącą krew w żyłach. Policja wyłowiła z kanału samochód z mężczyzną. Nie został on jednak zabity a utopił się bo wjechał z ul. Koscierskiej w Spacerową i nie skręcił w nią, tylko... wjechał do kanału. Był oczywiscie pijany. Po tej tragedi postawiono tam solidnejsze barierki i oznaczenia.
SH

Anonimowy pisze...

Jestem po raz pierwszy na Pana blogu i przyznaję, że zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Sam wychowałem się nad kanałem - ul. Mińska (lata 1964-1990) i doskonale pamiętam, że wówczas (w latach 70-tych) pływało więcej barek tygodniowo niż obecnie miesięcznie, a może nawet kwartalnie. Pamiętam też, że całe rodziny przychodziły nad kanał bydgoski z kocami i wypoczywały. No ale to są moje wspomnienia, choć byłoby miło i myślę pożytecznie, gdyby i dziś nabrzeża kanału zostały lepiej zagospodarowane, nie mówiąc już o wykorzystaniu gospodarczym tego szlaku wodnego.

Proszę kontynuować opis historii kanału, bo jest ciekawa, a przy tym wielu bydgoszczan ma o niej bardzo mgliste pojęcie.

Pozdrawiam i gratuluję blogu,

Sławomir K.