środa, 6 lutego 2008

Na początku była Brda

Już od wczesnego średniowiecza wykorzystywali Bydgoszczanie siłę wody płynącej w Brdzie i zaprzęgali ją nie tylko do transportu ale również do pracy przy napędzeniu młynów zbożowych, a później mennicy i tartaków. Prawdopodobnie pierwszych osadników zwabiła na teren obecnej Bydgoszczy właśnie rzeka Brda, a właściwie jej niezwykły w okolicach Bydgoszczy przebieg koryta. Takie domniemywanie nie jest oczywiście rzeczą pewną, ponieważ nie posiadamy żadnej relacji z tamtych czasów. Myślę jednak, że bez ryzyka popełnienia dużego błędu możemy założyć, że Brda była bardzo groźną i kapryśną rzeką. Wiemy, że od najwcześniejszych czasów amplituda wahań wody na Brdzie musiała być bardzo duża. Z niektórych źródeł wynika, że różnica pomiędzy najwyższym i najniższym w ciągu roku poziomem wody w rzece dochodziła do 7 m. W innych relacjach stwierdza się, że woda w rzece nigdy nie zamarzała. Są to zapiski zakonnika z przełomu XVI i XVII wieku, który nie musiał znać się na hydrologii i locji rzek. Interesowało go, że ryby z Brdy są smaczne. Jednakże jego uwaga o nie zamarzaniu rzeki, wskazuje na to, że jej poziom, nawet zimą zmieniał się często i mróz nie potrafił jej unieruchomić, bo za tymi zmianami nie nadążał. Oczywiście nie każdego roku wahania stanu rzeki były ogromne. Załóżmy, że 7 m to wartość skrajna i wyobraźmy sobie, że średnia amplituda wahań poziomu rzeki wynosiła „tylko” 4 m.

Trudno nam sobie dzisiaj wyobrazić jakim potężnym i nieujarzmionym żywiołem była Brda w średniowieczu. Pierwsi osadnicy na tych terenach i późniejsi mieszkańcy Bydgoszczy musieli myśleć o niej z wielkim szacunkiem i nieustającym nabożnym strachem. Zmuszeni byli do życia zgodnego z jej kapryśnym rytmem i częstymi wylewami. Z pewnością próbowali oni zabezpieczać swoje domostwa prymitywnymi wałami przeciwpowodziowymi Obecnie rzeka została ostatecznie ujarzmiona poprzez zaporę w Koronowie, która spiętrza jej wodę na wysokość 20 m i zatrzymuje miliony metrów sześciennych w dwóch potężnych, sztucznych jeziorach w Koronowie, i Samociązku. Spływająca z tych zbiorników woda, zanim dopłynie do Bydgoszczy jest dodatkowo kontrolowana i dawkowana przez dwie mniejsze zapory w Tryszczynie i Smukale. Zapory istnieją jednak od 1960 roku i dopiero dzięki nim wahania wysokości poziomu wody na Brdzie zostały ograniczone do 1 m 3 razy na dobę.

 

 

Przed zbudowaniem systemu spiętrzeń życie osadników nad Brdą, ciągle odmierzane było kolejnymi wylewami rzeki. Uparte pozostawanie dawnych Bydgoszczan nad Brdą świadczy tylko o tym, że czerpali z niej niemałe korzyści: 1)Rzeka żywiła ich rybami, 2)zapewniała transport i komunikację z miastami nad Wisłą, ułatwiała znajdywanie rynków zbytu i umożliwiała handel zbożem, solą, woskiem, miodem, skórami, a później piwem, drewnem, a nawet garnkami. 3)Rzeka pozwalała im korzystać ze swojej, siły gdy nauczyli się już częściowo ją ujarzmiać. W tym ostatnim przypadku pomogła im sama natura. Przy zastosowaniu średniowiecznej techniki nie było możliwe ujarzmienie takiej zmiennej i potężnej rzeki płynącej jednym korytem. Mamy jednak powody przypuszczać, że obecna tak zwana Wyspa Młyńska istniała już we wczesnym średniowieczu. Brda rozdzielała się w tym miejscu na kilka mniejszych odnóg, które łatwiej było kształtować.

Ówcześni Bydgoszczanie prawdopodobnie ograniczali do pewnego stopnia przepływ wody w niektórych odnogach, podnosząc tym samym poziom wody w innych. Wytworzoną w ten sposób różnicę poziomów, wykorzystywali później do napędzania młynów. Należy również przypuszczać, że spiętrzoną tym sposobem wodę potrafili wpuszczać do fosy miejskiej, która przebiegała wzdłuż murów, mniej więcej w okolicach dzisiejszej ulicy Wały Jagiellońskie. Możemy sobie wyobrazić, że po 300 latach praktyki i mając za sobą sporo doświadczeń Bydgoszczanie nauczyli się dosyć skutecznie budować jazy i w pewnym stopniu kontrolować nimi przepływ wody. Ich zmagania muszą jednak budzić nasz podziw, ponieważ musieli walczyć z wyjątkowo kapryśna rzeką. Zapewne od samego początku dawały im się we znaki duże wahania stanu wody. Możemy przypuszczać, że zdawali oni sobie sprawę z potęgi i mocy rzeki. Wiedzieli, że nigdy nie ujarzmią jej do końca i wykorzystują jej moc tylko na tyle, na ile ona sama im pozwoli. Prawdopodobnie musieli godzić się na pewne straty. Gdy młynarze nie zdążyli zdementować i zabezpieczyć swoich urządzeń, podczas gdy woda ,,rosła”, spisywali je na straty, zostawały zabierane przez rzekę.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Co prawda czytam materiały od ostatnich - ku pierwszym, ale widzą mi sie jako świetna broszura dla maszej braci szkolnej aby miała pojęcie o swojej rzece i jej związkach z mistam. Może Wydział Promocji Miasta dałoby się zaprzęgnąć w pomoc przy realizacji takiego pomysłu? Co tam braci szkolne, tak samo wielu dorosłych o tym nie wie!
SH