niedziela, 10 lutego 2008

Kanał ponad wszystko

Nie chcę urazić ani naszych historyków ani uczuć patriotycznych Polaków, którzy często z dumą wspominają, że zanim kanał zbudowali Prusacy, istniał już jego polski projekt. Nie jest to prawdopodobnie do końca prawdą, a w każdym razie nie zachował się żaden ślad po takim projekcie. Podobno Stanisław August, pod wpływem memoriału Czakiego, zaplanował poruszenie sprawy budowy Kanału Bydgoskiego podczas sejmu, który miał się odbyć w 1786 roku. Do tego jednak z wiadomych względów nie doszło.

 

Spójrzmy na tę sprawę obiektywnie. Jakie były granice Polski przedrozbiorowej, kiedy kartograf Stanisława Augusta Poniatowskiego, kapitan Franciszek Florian Czaki napisał memoriał w sprawie kanału? Czy taki kanał mógłby scalać gospodarczo jakieś polskie regiony? Polska wyniszczona i wyludniona była wtedy wojną północną, w Bydgoszczy na przykład zamieszkiwało wtedy około 1000 osób. Skarb królewski był pusty, a cały kraj nie cierpiał na nadmiar rąk do pracy. Celowość połączenia Wielkopolski z Wisłą była dosyć problematyczna, bo przecież poznańscy kupcy mogli sprzedawać swoje towary w pobliskim pruskim Szczecinie równie dobrze, jak w dalekim pruskim Gdańsku. 

Wydaje się więc, że ten polski plan - jeżeli istniał był swego rodzaju fantazją, nie popartą nawet rzetelnymi pomiarami.
Ot spojrzał pan Franciszek Czaki na mapę i zrobił kreskę w miejscu gdzie trasa Noteci najbardziej zbliża się do Brdy. Wzdłuż obecnej ulicy Jana Pawła II i Kujawskiej. Prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie nawet sprawy, że różnica poziomów wody pomiędzy obydwoma rzekami, wynosi w tym miejscu około 50 m. Nie zastanawiał się również zapewne na ile żeglowną rzeką jest Noteć w miejscu planowanego doprowadzenia do niej kanału i ile śluz trzeba by było na niej zbudować, żeby uczynić ją spławną. Takie projektowanie przypomina mi scenę z filmu z lat PRL-u, gdy jeden z dyrektorów firmy budowlanej mówi ,,Ten SAM spożywczy, postawimy w zieleni a jezioro przestawimy”.


Nie miała, więc ówczesna Polska ani interesu gospodarczego ani środków finansowych, ani zaplecza technicznego (konstruktorów, robotników), żeby taki pomysł zrealizować. Przekonywanie, więc że Polacy prawie ten kanał zbudowali, tylko zabory im w tym przeszkodziły, które jest dość powszechne, należy uznać za mocno przesadzone. Przypuszczalnie gdyby nie doszło do rozbioru, projekt Czakiego pozostałby na zawsze w jego głowie.
Tym, który miał odpowiednią motywację, środki finansowe i zaplecze techniczne był Fryderyk II król pruski. Z pewnością dążył on do przyłączenia jak największej ilości państw niemieckich i połączenia ich w jeden organizm. 

Prawdopodobnie bardzo mu zależało na otworzeniu drogi śródlądowej, którą mógłby wozić z głębi Niemiec, wyroby przemysłowe do kupna, których zmuszał Polaków. Tą samą droga mógł transportować surowce takie jak: drewno, skóry, cegły, a przede wszystkim żywność do Niemiec. W przeludnionym Berlinie na pewno często panował głód, podczas gdy rzadko zaludnione Prusy Wschodnie produkowały nadwyżki żywnościowe. Oczywiście mogli Prusacy transportować te towary okrężną drogą morską, ale liczne przeładunki z barek na statki i na odwrót na pewno tę drogę wydłużały i podrażały. Z całą pewnością najtaniej było załadować barkę pszenicą np. w Bydgoszczy i rozładować tę sama barkę dopiero w Berlinie.

W tym celu potrzebna była przejezdna droga wodna z Wisły na Odrę i są dowody, że ani Fryderyk II, ani kolejni władcy tych ziem nie szczędzili wysiłku ani pieniędzy, aby tę drogę zbudować i utrzymać, co wcale nie było łatwą sprawą. Sama budowa kanału była przedsięwzięciem na owe czasy olbrzymim. Nie składał się on przecież z jednego wykopanego rowu łączącego Brdę z Notecią. Jego budowniczowie musieli pokonać również 20 m różnicy poziomów między tymi rzekami, a przecież w tamtych czasach jedynymi dostępnymi narzędziami były łopaty i taczki.

Trudno dzisiaj jednoznacznie stwierdzić kto był autorem projektu Kanału, Herman Jawejn – drogomistrz wojskowy, czy Brenckenhoff – zarządca terenów nadnoteckich, zwłaszcza że później obaj ze sobą współpracowali. Nieprawdopodobnym wydaje się jednak, żeby przejęli oni pomysł od Czakiego, poprowadzili bowiem Kanał całkiem inną trasą, wzdłuż doliny Noteci, a nie jej zboczem, jak chciał podocno Czaki. Pruski projekt był poprzedzony szczegółowymi badaniami kartograficznymi, myślę, że mieli ci Prusacy, także jakiś sposób żeby w przybliżeniu określić różnicę poziomów rzek. W planie przedstawionym królowi Fryderykowi II, projektant pruski zaznaczył, że przewiduje budowę dziewięciu śluz i okazało się później, że tyle ich akurat było.

Musimy, więc uznać, że pomiary były bardzo precyzyjne przy ówczesnym stanie techniki. Trzeba założyć, że jedna śluza mogła spiętrzać maksymalnie około 2 m wody lub niewiele więcej. Stosowano drewno jako budulec, więc możemy wykluczyć istnienie wyższych spiętrzeń. Należy jednak przyjąć, że budowniczowie Kanału Bydgoskiego nie byli ludźmi przypadkowymi i mieli już jakąś praktykę. Wcześniej oglądali na pewno inne kanały i śluzy w Niemczech, a może nawet w Holandii, która jest ojczyzną budowli hydrotechnicznych.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

W pelni sie zgadzam. Pomysl kanalu z cala pewnoscia istnial, ale co do realizacji w tym czasie byl rownie prawdopodobny jak Kurlandy oferowane przez Zaglobe. Jak sie czyta opis budowy kanalu w sensie zaangazowanych "zasobow ludzkich" i nakladow finansowych to sfinansowanie tego kanalu, nielogicznego w sensie pozniejszego wykorzystania, byloby niemozliwe.