Ta
unikalna budowla znajduje się na Noteci skanalizowanej Krostkowie, niedaleko
Białośliwia. Gdy pływałem barką z Bydgoszcz do portu w Ujściu lub w Krzyżu
miałem okazję kilkadziesiąt razy przez nią przepływać.
Jest to trzecia z kolei śluza za Kanałem Bydgoskim i
znajduje się ona na terenie wyjątkowo grząskim i bagnistym. W związku z tym
murowane są tylko jej głowy czyli jakby ościeżnice, w których zamocowane są
wrota. Oczywiście wrota otwierane są ręcznie, podobnie jak na wszystkich innych
śluzach na Noteci. Oj, nakręciłem się tam korbami. Komora śluzy w Krostkowie
wykonana jest podobno z darni i faszyny, chociaż po wpłynięciu do niej wydawało
mi się, że boczne ściany komory usypane są z ziemi. Barki cumują do metalowych
słupów, stojących w rzędach po obu stronach komory. Pomiędzy tymi słupami, a
boczną ścianą śluzy, przypominającą wał ziemi, znajduje się pas wody tak jak
przy brzegu rzeki. Pokonywana przez tą śluzę różnica poziomów wody wynosi 0,5 m
, myślę że gdyby była trochę większa woda chyba rozmyłaby śluzę. W ten sposób
skonstruowanej śluzy nigdy więcej nie widziałem, ani w Polsce ani za granicą.
Niewiele się zmieniło od czasów kiedy pływały tamtędy barki. Jedyną nowością,
którą zauważyłem na zdjęciach w internecie jest dobudowany pomost dla jachtów turystycznych.
Śluza Krostkowo jest jedną z 14-nastu śluz na Noteci pomiędzy Kanałem
Bydgoskim, a Wartą. Narysowałem taki schemat, żeby to zobrazować.
Trochę historii.
Mówi się szumnie, że Kanał Bydgoski łącz Wisłę z
Odrą, co jest dość mało precyzyjne. Sam Kanał ma przecież tylko 24 kilometry,
więc łączy te rzeki pośrednio, głównie za pośrednictwem Noteci. Noteć jest
rzeką nizinną i w XVIII wieku, gdy budowano Kanał Bydgoski nie płynęła prostym
korytem, lecz aż do samej Warty wiła się serpentynami, płynąc powoli przez
podmokłe i bagniste łąki. Takie liczne zakręty spowalniały spływanie wody, ale
również wydłużały czas płynięcia ówczesnych jednostek. Po otworzeniu Kanału dla żeglugi na Noteci
rozpoczął się wzmożony ruch. Zapewne początkowo pływały tam głównie załadowane
workami, skrzyniami lub beczkami łodzie, przeciągane podczas rejsu w górę rzeki
przez ludzi albo zwierzęta. Poruszając się z prądem, ówczesne jednostki
pływające prawdopodobnie nie korzystały z żadnych dodatkowych zaprzęgów, które
z pewnością nie były tanie. Ich załogi przypuszczalnie same dawały sobie radę z
nadawaniem jednostce kierunku za pomocą steru lub tak zwanych bumsztaków
(grubych drągów), wykorzystując jako napęd nurt rzeki.
W miarę upływu czasu zaczęły tam pływać jednostki
coraz większe o coraz większym zanurzeniu. Ostre zakręty powodowały utrudnienia
podczas ich mijania się oraz narażały je na utknięcie na mieliźnie. Żeby więc
rozwiązać problem z żeglownością na Noteci, trzeba było prostować koryto rzeki
stosując przekopy i "odcinając" całe zakręty.
Po pewnym czasie okazało się jednak, że w wyniku
likwidowania zakrętów i szybszego spływania wody poziom rzeki znacznie się
obniżał w górnej części prostowanego odcinka. Ci co prostowali te zakręty
stanęli więc przed koniecznością podniesienia poziomu rzeki poprzez zbudowanie
stopnia wodnego, żeby umożliwić pływanie barkom. Tak już było do końca
wykonywanego przez nich prostowania Noteci. Po wyprostowaniu każdego kolejnego
odcinka budowali na rzece stopień wodny ze śluzą, żeby podnieść na tym odcinku
poziom wody. Ostatecznie zbudowano 14 takich stopni wodnych i istnieją one do
dzisiaj.
Można by
pomyśleć, że ci co budowali drogę wodneą Odra - Wisła odnieśli połowiczny
sukces przy ułatwianiu żeglugi na Noteci. Skrócili trasę i wyeliminowali niebezpieczne
zakręty, ale czas płynięcia niewiele się skrócił, bo jednostki musiały
pokonywać śluzami liczne stopnie wodne. Dodatkowo koszty takiego
przedsięwzięcia w postaci budowy i utrzymania śluz oraz z opłacaniem śluzowych
były na pewno od samego początku rekompensowane przez pobieranie na tych
śluzach opłat
O tym, że sukces był więcej niż połowiczny świadczy fakt, że prostowanie Noteci kontynuowano do ostatnich lat panowania Niemiec na tych terenach. Możemy to śmiało interpretować jako wyraz uznania wyrażonego przez użytkowników kanału dla przeprowadzanych prac. Świadczy to o tym, że kupcy, przedsiębiorcy żeglugowi oraz właściciele statków, pomimo że musieli pokonywać śluzy i płacić opłaty, byli przekonani o konieczności tej modernizacji oraz o tym, że ta modernizacja przynosiła im zyski. Mogli przecież dzięki niej korzystać z coraz większych, coraz głębiej zanurzonych jednostek pływających. Mogli przewozić tą drogą coraz więcej ton ładunków Kręty i płytki nurt Noteci musiał więc być dla nich bardzo dużą niedogodnością. Nawet w późniejszych czasach, gdy funkcjonowały już holowniki parowe ciągnące całe zestawy barek, mijanie się dwóch takich zestawów na zakręcie musiało być niełatwym zadaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz