piątek, 31 października 2014

Bydgoszcz i żegluga śródlądowa

Od dość dawna Bydgoszcz była znaczącym portem śródlądowym, miastem kojarzonym z żeglugą śródlądową. Już w XVI wieku funkcjonowały w Bydgoszczy bractwa sterników i szyprów. Każde z nich skupiało kilkadziesiąt osób, co potwierdzają zachowane dokumenty cechowe z tamtego okresu. Żegluga odbywała się wtedy głównie na Wiśle i niedługim odcinku Brdy. Zbudowanie Kanału Bydgoskiego uczyniło z Bydgoszczy port europejski. Barki mogły płynąć z niej na Odrę, a potem przez Hawelę i Szprewę do Berlina i dalej. Nastąpił rozkwit transportu śródlądowego. W końcówce XIX i na początku XX wieku bydgoscy armatorzy posiadali około 500 barek i innych statków. W okresie międzywojennym było dwóch wielkich armatorów, którzy skupiali prawie wszystkie jednostki pływające: Zrzeszenie i Lloyd Bydgoski Spółka Akcyjna z dużym udziałem miasta. Przeglądając jednak gazety bydgoskie z lat 30-dziestych XX wieku można stwierdzić, że funkcjonowały też inne firmy, do naszego miasta zawijały na przykład statki Polskiej Żeglugi Rzecznej VISTULA.



Po wojnie polskie władze ludowe przesadnie żegludze śródlądowej nie sprzyjały ale można powiedzieć, że ją tolerowały. Przy tym nawet komuniści rozumieli, że wodne drogi śródlądowe wiążą się nie tylko z transportem. Rozumieli, że regulacja rzek to również sterowanie poziomem wód gruntowych, a więc gospodarka wodna, leśna i rolna. Wiedzieli, że podnosząc poziom rzeki mogą doprowadzić wodę do zakładów przemysłowych i jednocześnie produkować prąd. Wiedzieli, że regulacja rzek i ukierunkowanie nurtu zapobiega powodziom. Łożyli więc na tę regulację i utrzymywali Przedsiębiorstwa Budownictwa Wodnego, które nie przynosiły dochodu ale naprawiały budowle regulacyjne i pogłębiały nadmiernie spłycone odcinki dróg wodnych. Dzięki temu żegluga śródlądowa jakoś funkcjonowała. Gdy zatrudniałem się w Żegludze Bydgoskiej w 1982 roku pracowało w niej około 1200 osób, wydawała własną gazetę „Wodniak Bydgoski” i miała placówki w wielu miastach północnej Polski, a także w Berlinie i Duisburgu nad Renem.


Definitywny koniec polskim drogom wodnym przyniosła demokratyzacja. Nasze państwo odstąpiło od łożenia w regulację rzek i utrzymywani dróg wodnych. Przedsiębiorstwa Budownictwa Wodnego zostały rozwiązane, bo nie mogły się same utrzymywać. Jest to swego rodzaju ewenementem rzadko spotykanym na świecie, nie tylko w państwach rozwiniętych, nawet rządy krajów afrykańskich zdają sobie sprawę z konieczności finansowania regulacji rzek. Nasz rząd zdaje się nic o tym nie wiedzieć, czemu się zresztą wcale nie dziwię patrząc na naszych posłów i ministrów. Żegluga Bydgoska poszła jakby z duchem czasu i podobnie jak polskie drogi śródlądowe, skurczyła się. Zatrudnia teraz 40 osób i jest jednym z działów SOLBETU – producenta betonu komórkowego.



Brak komentarzy: