
Inną sprawą, która wydawała mi się wtedy niespotykana i zadziwiająca był widoczny na ulicach tego miasta kosmopolityzm i jakaś wzajemna tolerancja jego mieszkańców, wywodzących się z różnych grup etnicznych. Już wcześniej w innych europejskich miastach widywałem również sporo ludności czarno - lub żółtoskórej. Szczególnie dużo było ich w miastach portowych w Hamburgu, holenderskim Amsterdamie i Rotterdamie. Izolowali się jednak i zachowywali się bardzo ksenofobicznie, co miałem okazję zaobserwować w dzielnicy tureckiej w Rotterdamie, byłem zmuszony przejść przez tą dzielnicę wieczorem. W Berlinie nic takiego nie miało miejsca, na ulicach jest mnóstwo ludzi różnych ras przemieszanych ze sobą i chyba zbratanych.
W ubiegłym roku miałem okazję znowu odwiedzić to zadziwiające miasto, tym razem duże wrażenie wywarł na mnie wielopoziomowy dworzec kolejowy.

Berlin bardzo się zmienił po zjednoczeniu Niemiec, przybyło wiele nowoczesnych budynków, estakad i rozwiązań komunikacyjnych, jednak wzajemna tolerancja i poszanowanie mieszkańców wydają się być nienaruszone.

Oczywiście mnie jako barkarza najbardziej interesowały drogi śródlądowe, po których kiedyś pływałem.

Nie bez powodu nazywają Berlin miastem tysiąca mostów. Rzeki Hawela i Szprewa oraz kilkadziesiąt, kanałów śródlądowych, tworzą sieć, w której łatwo zabłądzić.
