sobota, 7 listopada 2009

Przystań

W marinie na Czyżkówku, podobno w ciągu 6 miesięcy 2009 roku przybiły aż 63 jachty. Powstanie w Bydgoszczy mariny o europejskim standardzie to niewątpliwy i bezsprzeczny sukces. Doceniam ogromny wysiłek organizacyjny i finansowy włożony w jej tworzenie, widziałem wygodne pomosty i skrzynki z prądem. Żałuję tylko, że cały ten wysiłek i wkład dobrej woli został po części zmarnotrawiony, bo pewna grupa osób przeforsowała taką, a nie inną lokalizację przystani i wkurza mnie to.

Czytałem w internecie kilka opinii na temat tej przystani. Pisały o niej załogi zatrzymujących się tam jachtów. Wszyscy oni zastanawiali się kto wpadł na taki niemądry pomysł dotyczący jej lokalizacji. Daleko od centrum, jeździ tam tylko autobus 56 do którego trzeba dojść. Jeżeli do Bydgoszczy przypływa jacht z Wisły, to przecież zatrzyma się w mieście, żeby załoga mogła je obejrzeć, nie będzie śluzował trzech śluz tylko po to, żeby obejrzeć nową przystań.

Jeżeli jacht przypłynie z Noteci, jego załoga też bardziej będzie wolała płynąć do Bydgoszczy jachtem, niż szukać autobusu, tym bardziej że smród wody w kanale jest trudny do wytrzymania. Szkoda, że słabo znam niemiecki bo chętnie poczytałbym w Internecie jaką opinię na temat lokalizacji przystani mają niemieccy turyści i czy naprawdę polecają Bydgoszcz.

O ile większy pożytek przyniosłaby taka marina na Brdzie, ile razy więcej jachtów by do niej przybijało, dokładnie wiedzą członkowie bydgoskich klubów żeglarskich i motorowodnych ale czy ktoś ich o to pytał? Jest ich w naszym mieście kilka. Przede wszystkim jednak Bydgoszcz to miasto wioślarzy i kajakarzy, działa tu kilka dużych klubów wioślarskich i głównie dla wioślarzy powinna być tworzona infrastruktura turystyczna. Każdego roku setki ludzi ogląda miasto z kajaków i są to nie tylko Bydgoszczanie, nie tylko Polacy. Tymczasem oprócz kilku przystani klubowych nie ma w Bydgoszczy ani kawałka przyjaznego dla kajakarzy brzegu.