poniedziałek, 10 marca 2008

Unia wymusi?

Mam nadzieję, że Ci którzy wiernie śledzą dzieje Kanału na moim blogu orientują się już, że w drugiej połowie XX wieku, znaczenie drogi wodnej Wisła – Odra mocno podupadło. W dzisiejszych czasach możemy na nią spojrzeć z zupełnie odmiennej perspektywy. Przecież Polska stała się częścią Europy, a inne kraje europejskie chcą handlować z Rosją. Turyści wodni z tych krajów z pewnością chętnie przepłynęliby swoimi jachtami motorowymi z Odry Na Wisłę i na Mazury. Niektórzy już to robią pomimo niesprzyjających warunków na szlaku. Nie jest to jednak zjawisko masowe, postrzegani są przez znajomych jako straceńcy ryzykujący życie w polskiej dziczy.

Podczas mojego pływania w Żegludze, Kanał Bydgoski eksploatowany był sporadycznie przez barki holowane, wożące kamień z Górnej Noteci. Drogą wodną Odra – Wisła, kursowały tylko jednostki pływające, płynące z Odry do baz remontowych w Czarnkowie, Bydgoszczy i Chełmnie. Cała ta droga śródlądowa mocno podupadła z powodu zaniedbania, jakiekolwiek nakłady na jej utrzymanie i remonty wydawały się naszym kolejnym rządom nieuzasadnione. Z relacji innych członków załóg, dowiedziałem się, że jest to szlak mało używany, chociaż jeszcze w latach 70-tych panował na nim dosyć duży ruch. Często dochodziło wtedy do ostrych sporów między Żeglugą Bydgoską, a właścicielami okolicznych łąk położonych w rejonie Białośliwia, Szamocina i Ujścia. Powstało na tych terenach, jakby zagłębie siana, słynne na całą Polskę. Podnoszenie wody, umożliwiające sprawną żeglugę, podtapiało część tych sianodajnych łąk i przynosiło straty ich właścicielom. Sam fakt trwania sporu między Żeglugą, a producentami siana, zdaje się świadczyć o jej słabnącym znaczeniu w tamtych czasach. Stopnie wodne, a więc jazy i śluzy powstały przecież głównie po to, żeby usprawnić transport śródlądowy w tamtym rejonie, a nie po to, żeby ułatwić produkcję siana.

Dopiero po tym jak miałem okazję obejrzeć drogi śródlądowe Niemiec, byłem w stanie odnieść się do bardzo niskiego standardu tej drogi wodnej, a więc: przestarzałe stopnie wodne i śluzy, zbudowane przez Niemców przed I wojną i od tamtej pory nie unowocześniane, wszystkie urządzenia uruchamiane są korbami – także te na jazach; kanały dojazdowe do śluz, w których woda stoi są z roku na rok coraz płytsze; niskie mosty, dokuczliwe dla pustych barek; nie umocnione brzegi; brak miejsc postojowych z oświetleniem, przyłączem elektrycznym i śmietnikiem; brak miejsc do tankowania i pobierania wody. Dla turystów bardzo dotkliwy jest brak bezpiecznych przystani , w których mogliby, bez obawy zniszczenia i okradzenia zostawiać swoje jachty i łodzie idąc zwiedzać okolice.

Znajduje się na tym szlaku także unikatowa ciekawostka na skalę światową – śluza w Krostkowie, niedaleko Białośliwia.



Śluza ta znajduje się na terenie wyjątkowo grząskim i bagnistym, murowane są tylko jej głowy. W odróżnieniu od innych śluz na tym szlaku, nie posiada ona przy górnym wjeździe wrót klapowych, wyposażona jest w dwuskrzydłowe wrota, zarówno od dołu jak i od góry śluzy. Komora śluzy w Krostkowie wykonana jest podobno z darni i faszyny, chociaż po wpłynięciu do niej wydawało mi się, że boczne ściany komory usypane są z ziemi. Barki cumują do metalowych słupów, stojących w rzędach po obu stronach komory. Pomiędzy tymi słupami, a boczną ścianą śluzy, przypominającą wał ziemi, znajduje się pas wody tak jak przy brzegu rzeki. Pokonywany tą śluzą stopień wodny ma niecałe 0,5 m wysokości, myślę że gdyby był wyższy woda chyba rozmyłaby śluzę. W ten sposób skonstruowanej śluzy nigdy więcej nie widziałem, ani w Polsce ani za granicą.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

czy moge prosic o kontakt 0509724844 dziekuje p.s. w sprawie barki